poniedziałek, 29 września 2014

Mała przerwa...

Hej :D Sorki za to, że tak długo nie dodaję rozdziału. Zaczęła się szkoła, a wraz z nią masa nauki (miałam już kartkówkę z wszystkich przedmiotów, czy to normalne? xD). Do tego ogrom konkursów, w których wręcz muszę wziąć udział :D Ale to szczególnie lenistwo u mnie szefuje i nie chce mi się ruszyć tyłka, i iść po laptopa. Mam coraz mniej pomysłów, a każdy jaki mi przyjdzie do głowy wydaje się tak nijaki. Powoli zastanawiam się czy nie szukać kogoś do pomocy, bo jakby nie było co dwie głowy to nie jedna. Ale to jeszcze nie jest pewne, ponieważ na początku bloga postanowiłam poprowadzić go do końca sama, no ale, nie przewidziałam tego, że ze mnie zrobi się taki wielki leń bez weny.
Co do następnego rozdziału mam napisany początek i dalej nie wiem kompletnie co napisać, ale może to przejdzie i spróbuję szybko wstawić rozdział, a jak nie to będę szukała kogoś do pomocy.
A teraz coś z innej beczki. Rozwala mnie niewiedza niektórych ludzi. Gdy dzisiaj rozmawiałam sobie z moją sąsiadką to ona wywaliła do mnie z takim tekstem: "Naprawdę mieszkałaś w Polsce? Ale Ci zazdroszczę! Też zawsze chciałam mieszkać wśród pingwinów!". Ok, ja wiem, że Polska to nie są jakieś tropiki i, że graniczy morzem ze Skandynawią, ale bez przesady! Pingwiny w Polsce?! WTF?! Nie ma to jak spać na lekcjach geografii i w ogóle nie wiedzieć gdzie jest jaki klimat.
Zwałowe jest też to, że u Was zaczęła się niedawno jesień, a u mnie niedawno skończyła się zima, a zaczęła wiosna. Nie ma to jak w zimie czuć się jak na końcu wiosny. Serio temperatura sięgała prawie 20°C!
Ps. Lece bo kończy mi się przerwa :D Tak, wiem nie ma to jak pisać posty na przerwie w bibliotece i szukać polskich znaków w Google xD. 
Papatki misiaczki :*

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 60 "To miłość taka, która zostaje na wieki, a nie zanika po paru latach. Przynajmniej mam pewność, że jeżeli będę z nim, to z miłości, a nie z przyzwyczajenia."

Spotkania z przyjaciółmi są cudowne, ale najlepsze są te, które odnawiają straconą wcześniej przyjaźń. Myślimy, że już nigdy nie uda nam się odzyskać tej relacji, ale tak naprawdę tylko wmawiamy to sobie. Wystarczy tylko podejść do konkretnej osoby i poprosić o wybaczenie. Niby to takie proste, a jednak prawie nikt nie próbuje uratować swojej przyjaźni, bo każdy ma swoją dumę. Jeszcze wczoraj rano wyśmiałabym każdego, kto próbowałby mi wmówić, że ja i Austin się pogodzimy. To wydawało się takie nierealne, takie odległe. Po jego wcześniejszych wyznaniach nasza przyjaźń była stracona. Nie widziałam dla nas żadnej przyszłości. A teraz...Teraz, gdy tylko pomyślę o nim, to mam ochotę śpiewać, tańczyć i przytulać pierwszą osobę jaka napatoczy się pod moje nogi. To dziwne uczucie. Nie wiem jak to zrobiłam, że tak szybko odnowiłam do niego moje uczucia, ale wiem, że muszę o niego walczyć. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu mi go ktoś odebrał. Wtedy, gdy z nim zrywałam byłam po prostu głupia. Podjęłam zbyt pochopnie tą decyzję i teraz tego żałuję. Wcześniej myślałam, że Violetta, to dobra dziewczyna i, że Austin będzie z nią szczęśliwy. Oddałabym wszystko za jego uśmiech. Kocham tylko jego. To on jest moją miłością. Miłością taką, która zostaje na wieki, a nie zanika po paru latach. Przynajmniej mam pewność, że jeżeli będę z nim, to z miłości, a nie z przyzwyczajenia.
-Otworzę!-krzyknęłam słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i z uśmiechem spojrzałam na osobę za nimi. Stała tam Trish. Przyszła po mnie i po Bailey do szkoły. No tak...znowu szkoła. Trudne jest życie nastolatka. Ale cóż zrobić?
-Gotowe?- zapytała uśmiechnięta czarnowłosa.
-Pewnie.-powiedziała Bailey, która stała tuż obok mnie. Wyszłyśmy z wielkim uśmiechem na twarzy. Bardzo cieszyłyśmy się ze swojego towarzystwa. Każda chwila spędzona razem jest do nas ważna. Nie przeżyłybyśmy bez siebie długo. Przyjaciel, to taki dziwny człowiek. Wszystko o tobie wie w szczegółach, a mimo to bardzo cię lubi.
Dochodziłyśmy już pod sam budynek szkoły. Uśmiech cały czas nie schodził nam z twarzy. Wydawałoby się, że nic nie zburzy naszego szczęścia.
-Em...Ally może wejdziemy tylnym wejściem?-zapytała zakłopotana Trish.
-Ale dlaczego? Nie możemy wejść do szkoły jak normalni ludzie?-zapytałam.
-Ee...nie bo...tam jest ślisko! Jeszcze się poślizgniemy i coś złamiemy.-powiedziała Bailey.
-No, a inni jakoś wchodzą tamtędy.-powiedziałam spoglądając na sochy i wtedy zrozumiałam dlaczego tak dziwnie się zachowywały. Stała tam Violetta z Austinem.
-Oj i o to tyle krzyku? To mnie już nie rusza. Wiem, że są tylko przyjaciółmi.-powiedziałam spoglądając na rozśmianą Violettę. Uśmiechała się do niego tak uwodzicielko, że mnie od środka zaczęła zżerać zazdrość. Spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem i odwróciłam się do moich przyjaciółek.
-Zaufanie jest najważniejsze, aczkolwiek to jest wyjątek i nic się nie stanie jak ich podsłucham.-powiedziałam biegnąc po cichu w ich stronę, a one ruszyły za mną. Schowałyśmy się za najbliższym krzakiem i słuchałyśmy.
-Austin nie rozumiem po co ty wychodzisz gdzieś z tą całą Dawson. Nie widzisz jaka ona jest?
Już zapomniałeś jak ją zawsze nazywałeś? Co, może teraz się tego wyprzesz?
-Ja nie ukrywam tego co o niej mówiłem. Może powiedziałem, że zachowuje się jak dziwka bez serca. Tylko szuka okazji, żeby znaleźć sobie nowego, bo po paru tygodniach już każdy się jej nudzi, że zachowuje się jak jakaś księżniczka...-dalej już nie słuchałam. Miałam już tego wszystkiego dość. Nie rozumiem Austina. Raz mówi, że chce do mnie wrócić, a potem, obgaduje mnie za plecami. On jest fałszywy. To czas, żeby raz na zawsze zerwać z nim kontakt. Nie mogę się przyjaźnić, a co dopiero być z kimś takim jak on.
Krocząc korytarzem, szybko mrugałam, żeby się nie popłakać.. Oczy miałam zaszklone, a policzki czerwone od złości. W jednej chwili byłam smutna i wściekła. Nie wiem jak mogłam zaufać tak fałszywej osobie.
-Hej Ally. Coś się stało? Dzisiaj w ogóle się do mnie nie odezwałaś. -powiedział Austin, podchodząc do mnie, a ja nie patrząc na niego, wyminęłam go. Wszystko byłoby dobrze, gdyby on nie złapał mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziałam wyrywając dłoń.
-Ale co się stało?
-Z tego nie muszę ci si chyba tłumaczyć!
-Ale dlaczego jesteś na mnie obrażona?
-Dlaczego?! Sam powinieneś to wiedzieć!
-Nie rozumiem o co ci chodzi?
-O ten tramwaj co nie chodzi!
-Ally!-krzyknął już troszkę wkurzony chłopak.
-Austin!
-Powiesz mi w końcu?
-A co mówiłeś dzisiaj Violi przed szkołą?-zapytałam, a on się zamyślił, a potem zrobił zdziwioną minę.
-Słyszałaś?
-Wiesz....takie wyznania dotyczące tego co myślisz o danych ludziach mógłbyś zostawić dla siebie, albo przynajmniej nie gadać tego przed szkołą.-powiedziałam odchodząc.
-Ally, ale to nie tak!-krzyknął za mną, ale ja tylko pomachałam mu na odchodne nie patrząc na niego. Co on sobie myśli? W końcu wiem co o mnie sądzi. Nawet nie potrafi powiedzieć mi tego prosto w twarz. Jest zwykłym tchórzem bez uczuć. Jestem na niego strasznie wścieła. Jak można być takim idiotą?! Nienawidzę go! Szkoda, że nie dostrzegłam jego prawdziwego oblicza przed zakochaniem się w nim. To Dez wpakował mnie w te bagno. Austin tutaj do niego przyjechał, a nie do mnie. Boże, na ilu ludziach muszę się jeszcze zawieść, aby zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować?
Przez emocje, które mną targały postanowiłam odpuścić sobie dzisiejsze lekcje. Tak, Ally poszła na wagary i to nie pierwszy raz. Na lekcji w ogóle bym się nie skupiła, a może nawet bym się popłakała. Mimo że próbuję udawać twardą, to i tak gdzieś w środku jestem tą samą wrażliwą dziewczyną co kiedyś. Chodziłam sobie właśnie po parku, trzymając ręce w kieszeniach i patrząc  na piękną otaczającą mnie zieleń. Szkoda, że u nas w Miami zawsze jest ciepło. Czasami żałuję, że nie mieszkam w państwie, w którym są cztery pory roku. Teraz pewnie byłaby jesień. Z drzew opadałyby liście, pogoda byłaby coraz chłodniejsza, a zwierzęta zbierałby zapasy na zimę.
-Już niedługo zaatakuje. Ciesz się tą wolnością puki ją masz, bo powoli ci się kończy.-powiedział ktoś, tuż obok mojego ucha. Gwałtownie odwróciłam głowę i spostrzegłam tam Zacka.
-Co? O co ci chodzi? Co masz na myśli? Nie możesz w końcu dać mi spokoju?
-Oj złotko widzę, że nic nie rozumiesz. Za niedługo znowu będziesz moja i tylko moja, i nie obchodzi mnie czy ty tego chcesz czy nie.-powiedział śmiejąc się.
-Ty jesteś nie normalny!
-Ojć złotko. Mów sobie co chcesz, ale ja i tak nie odpuszczę.-powiedział przybliżając się do mnie, ale ja gwałtownie go odepchnęłam.
-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęłam.
-Kochanie...Nie zgrywaj takiej niedostępnej.
-Nie mów do mnie kochanie! I z łaski swojej weź się ode mnie odczep!
-Nie mógłbym tego zrobić. Bo za bardzo mnie pociągasz.-powiedział próbując mnie pocałować, ale ja dałam mu z liścia.
-Kotku przesadziłaś!-wysyczał łapiąc mnie za nadgarstki. Już wyciągał rękę żeby mi coś zrobić, ale na szczęcie podbiegł do nas Leon i wyszarpał mnie z uścisków Zacka.
-Ty chyba dawno w mordę nie dostałeś!-wrzasnął Leon.
-Nie wiem kim jesteś kolesiu, ale weź się odpierdol od mojej dziewczyny.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę.
-Pff...dziewczyny?! Tobie się coś chyba w głowie poprzestawiało!-oburzyłam się.
-Ale kochanie. Co ty opowiadasz?
-Weź się od niej odwal bo zadzwonię na policję!
-Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. Nie musisz wzywać psów, ja już się ulatniam.-powiedział podnosząc ręce. Zack zniknął z mojego pola widzenia, ale mimo to, ja i tak nie potrafiłam dość do siebie. Zastanawiała mnie, co by się stało gdy nie zjawił się Leon. Chwila...co właściwie robi tu Leon?
-Leon...a ty nie masz teraz lekcji?
-Mam. Zresztą tak samo jak ty.-powiedział. No tak, wagary.
-Dziękuję ci. Gdyby nie ty, to nie wiem co by się teraz ze mną stało.
-Nie ma za co. Ale co to był za chłopak?
-To...mój były. Kiedyś mnie zdradził, a teraz chce do mnie wrócić.
-Zrobił ci coś?
-Nie...-powiedziałam chowając swoje zaczerwienione nadgarstki. Nie chciałam żeby wiedział, że on mi grozi. Wtedy kazałby mi iść z tym na policję, a ja tego właśnie chcę uniknąć. Zack zapewne dowiedziałby się, że na niego doniosłam, a wtedy to już by na serio było po mnie. On jest nieobliczalny.

Narrator

Dwójka wagarujących przyjaciół zmierzła właśnie w kierunku szkoły. Trwali w milczeniu. Sytuacja która miała miejsce przed chwilą siedziała cały czas w ich głowach. Jeden z dwójki przyjaciół był strasznie wystraszony. Wiedział, że te groźby nie ustaną tak szybko. Drugi zaś wiedział, że ta sytuacja jest poważna i nie może patrzeć na to z daleka. Tymczasem pewien chłopak o imieniu Zack knuł właśnie plan, żeby wyeliminować z gry wszystkie przeszkody i zdobyć swoją byłą.

Federico

Park, to miejsce do którego ludzie przychodzą, żeby zaznać spokoju. Przychodzą tutaj grupkami, parami i w pojedynkę. Często przychodzą tu się wypłakać, lub obmyśleć sprawy, które dręczą ich myśli. Ja bardzo lubię to miejsce. We Włoszech był według mnie najpiękniejszy park na świecie. Bardzo tęsknię za Rzymem, za Europą, za Italią...Niestety musiałem się przeprowadzić. Wyprowadziłem się gównie przez Violette. To jej rodzina załatwiła mojej wizę, pracę i dom. Castillo ściągnęła mnie tu bo ma niby jakiś chytry plan. Nawet sam nie wiem co to za plan, ale mam jej w tym pomóc, a ja nie mogę jej odmówić, bo przyjaźnie się z nią od dziecka. Przyjaciele powinni sobie pomagać. Ona też mi bardzo pomogła. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi czegoś, czego będzie później żałować. Już nie raz przez takie coś cierpiała. Pamiętam jak kiedyś była bardzo miłą i pomocna dziewczyną, ale od kiedy jej matka zmarła stała się taka...taka...zimna i zamknęła się w sobie. Nie ma ochoty zawierać nowych znajomości, co kiedyś bardzo lubiła. Bardzo jej współczuję, zrobiłbym dla niej wszystko, ale niestety mamy jej nie zwrócę.
Siedziałem właśnie na ławeczce położonej obok pięknego oczka wodnego. Wpatrywałem się w pływające w nim kaczki. Nagle usłyszałem piękną melodie i czyjś anielski głos. Odwróciłem głowę w prawo i ujrzałem siedzącą do mnie tyłem blondynkę. Grała na gitarze i śpiewała piękną piosenkę o miłości. Dostawałem gęsiej skórki gdy słyszałem jej głos, a serce drżało mi jak oszalałe. Czułem się tak, jak jeszcze nigdy do tond. Czułem jakby coś gniotło mi moje narządy wewnętrzne, czułem jakby to były motylki, które chciały rozerwać mój brzuch. Czy to możliwe, że zauroczyłem się w dziewczynie której nie znam? A może tylko reaguję tak na jej piękną barwę głosu? Już chciałem wstać z ławki i podejść do tej  dziewczyny, ale w tym momencie podszedł do niej jakiś chłopak z czapką z daszkiem i słuchawkami na szyi. Wstała, przytuliła go i biorąc gitarę wyszła z nim z parku. To pewnie był jej chłopak, czyli nie mam u niej żadnych szans.

Leon

Wiem, że nie robię dobrze próbując oddalić Ally od Austina, ale ja ją...kocham. Zakochałem się w niej już w przedszkolu. Mimo upływu tylu lat moje uczucie do niej nie wygasło. Wciąż jest tak samo mocne i rażące jak dawniej. Ona niestety zakochała się w Austinie, ale ja będę robić wszystko, żeby ją zdobyć. Przekonała mnie do tego Violetta, która chodziła kiedyś z Austinem. Wiem jak bolało ją rozstanie z nim. Obiecywał jej, że po przeprowadzce do Miami nadal będzie utrzymywał z nią kontakt, ale niestety tak się nie stało. Viola chce się teraz na nim zemścić. Nagle moja kieszeń spodni zawibrowała. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Viola. Ciekawe czego znowu ta wredna małpa chce.
-Nie zgadniesz co się stało! Ally słyszała jak Austin mówił o niej jak o jakiejś szmacie!
-To dla tego była taka smutna...
-A co widziałeś się z nią?
-Tak. Pocieszyłem ją i obroniłem przed jakimś kolesiem. Musimy na tego szczyla uważać, bo on może zniszczyć nasz plan.
-Kurde, ona ma więcej adoratorów niż myślałam. W czym wy się tak kochacie? Ale tak poza tym to strasznie się cieszę, że nasz plan ma takie pozytywne dla nas skutki. Gdybym mogła to wyściskałabym cię teraz z całej mojej siły.-powiedziała, a ja po chwili się rozłączyłem. Z jednej strony cieszyłem się z naszego planu, a z drugiej  było mi strasznie szkoda Ally, przecież jestem jej przyjacielem i niepowianiem spiskować przeciwko niej. 
_______________________________________________________________________________
Hejo moje Miśki! Przepraszam, że tak bardzo spóźniłam się z rozdziałem, ale przez te wakacje złapał mnie taki wielki leń, że po prostu nic mi się nie chce i na dodatek ta przeprowadzka...Nie zaczęło mi się tu podobać od pierwszego dnia czyli od wczoraj. Nie ma to jak pokłócić się ze swoim sąsiadem w swoim wieku już pierwszego dnia. Co do rozdziału to...zepsułam go. Wiem, że mógł być lepszy. Przepraszam, że publikuję takie coś, ale na razie nie jestem w stanie nic innego napisać. Powoli zaczynam wprowadzać resztę moich bohaterów. A tym co mają wonty do bohaterów to wyobraźcie sobie kogoś, kogo chcielibyście w tym opowiadaniu i zamiast czytać np. Federico czytajcie i myślcie, że to np. jakiś  James, albo jakoś inaczej, a nie wyzywać mnie, że oglądam za dużo Violetty czy coś w tym stylu.
A teraz o czymś innym. Gdy ostatnio przeglądałam filmiki o Auslly i Raurze natknęłam się na taką parę:"Larker" To połączenie naszej Laury i Parker'a Mack. Moja pierwsza reakcja to oczywiście mina "WTF?!". Zaraz zaczęłam dogłębnie badać tą sprawę i dowiedziałam się, że oni będą grać razem w filmie, który prawdopodobnie wyjdzie w tym roku. A zwie się on: A Sort of Homecoming.
A oto fragment tego filmu:
 Wiem, że być może to nie świeże informacje i, że większość z Was o tym wie, ale publikuję to, dla tych co nie wiedzą.

Ps. Nienawidzę tych przeklętych różnic czasowych! U Was jest teraz pewnie 17:00, a u mnie dopiero 12:00.
 

sobota, 26 lipca 2014

Walczymy o koncert R5 we Wrocławiu!!!

Dowiedziałam się, że na jednej z Wrocławskich stronach internetowych odbywa się właśnie głosowanie na artystę bądź zespół który zagra w 2015 roku we Wrocławiu. Zachęcam Was wszystkich do głosowania. Pokażmy, że to w Polsce jest największa R5Family.
R5 znajduje się aktualnie na 22 miejscu. Głosować można do 31 lipca, a więc myszki w dłoń i klikamy na R5!
 
Na podium znajdują się:
-Martina Stoessel,
-One Direction,
-One Ok Rock,
 
Być może będzie ciężko pobić czołową trójkę, ale co to dla nas!
 
Głosować możemy na trzy różne sposoby. A mianowicie:
 
"- Klikając na GazetaWroclawska.pl - z jednego komputera można oddać pięć głosów dziennie, każdy klik to jeden głos
- Za pośrednictwem naszej aplikacji na Facebooku - tu także oddajemy maksymalnie pięć głosów dziennie, ale każdy głos mnożymy razy dwa
- Wysyłając SMS o treści podanej przy nazwie danego wykonawcy - można wysłać dowolną liczbę wiadomości, a każdy SMS to aż 5 głosów za lub przeciw danemu artyście."
 
Głosować możecie na tej stronie:
 
 
 
 
 
 
Ps. Gratuluję wszystkim V-Lovers i Tinistas chociaż informuję, że my R5Family nie poddamy się!



wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 59 "Popełniłam wiele błędów i nie raz powiedziałam coś nie tak, ale nigdy nie powiedziałam komuś, że go kocham nie wierząc w to."

Niekiedy życie sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, a innym razem wpadamy w czarną rozpacz. Należy polegać tylko na sobie. Często ci, którym ufamy i na których liczymy zawodzą nas. Życie nie jest takie łatwe i chęć osiągnięcia zwycięstwa sprawi, że wszystko nam się uda. Moje zwycięstwo osiągnę gdy uda mi się zapomnieć o Austinie. Powinnam częściej myśleć o Leonie, bo to on naprawdę mnie rozumie, on mnie nigdy nie skrzywdzi. W Verdasie byłam już kiedyś zakochana, więc nie muszę się bardzo wysilać, żeby znowu się w nim zakochać. Wierzę, że Leon pomorze mi zapomnieć o Austinie. Leoś jest bardziej delikatny i kochany, a Austin ma takie piękne oczy i uśmiech...chwila, chwila. Jaki Austin? Boże Ally o czym ty myślisz?! To Leon ma piękne oczy i uśmiech. Nie no Ally nie oszukuj się. Przecież dobrze wiesz, że to ten blondynek ci się podoba. Ale dlaczego on jest taki chamski? Wole takiego Austina jakiego spotkałam prawie dwa lata temu. To wszystko przez Violette! Ona go wczoraj specjalnie pocałowała jak mnie zobaczyła! Ja to wiem. Jejku, jak ja jej nie lubię! Ale najgorsze jest to, że Austin jej nie odepchnął. Teraz wiem, że on do mnie nic nie czuje.
-Ally! Ally! Nad czym tak myślisz? Patrz co robisz? Rozerwałaś soczek w kartoniku i wylałaś go sobie na tace!-głos Trish przywrócił mnie na ziemię. No tak. Jak zwykle zapomniałam, że jestem z w szkole. 
-Kurde, zalałam sobie całą kanapkę. Chcesz to? -zapytałam podając Patrici mokrą tackę, a ta z obrzydzeniem pokręciła przecząco głową.
-No wiesz co? Ale z ciebie przyjaciółka? -powiedziałam uśmiechając się.
-Idę to wyrzucić.-oznajmiłam po chwili. Wracając do stolika zauważyłam parę gołąbeczków. Violetta trzymała rękę na klatce piersiowej Austina, a on szczerze się do niej uśmiechał. Miałam ochotę tam podejść i zdjąć ten uśmieszek z jego buźki, ale nie mogłam tego zrobić, coś nie pozwalało mi tam pójść. W pewnym momencie podszedł do mnie Leon.
-Na co tak patrzysz?-zapytał kładąc rękę na moje ramie.
-Na nic.-powiedziałam i zauważyłam, że Austin na mnie patrzy. W tamtym momencie chciałam mu pokazać, że nie tylko on ma mnie w czterech literach. Z napadu emocji nie wiedziałam co zrobić, a pierwsze co przyszło mi na myśl, to pocałować Leona. Bez chwili zastanowienia zrobiłam to. Nasz pocałunek był ciepły i czuły. Muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało, ale coś mi w nim brakowało. Pocałunek był krótki, trwał zaledwie 3 sekundy. Twarz Austina wyrażała wielkie zdziwienie i rozczarowanie. I dobrze mu tak. Niech wie jak to boli. Popatrzyłam dumnie na Austina i wróciłam do stolika. Moje przyjaciółki patrzyły na mnie zaskoczone, ale też zadowolone.
-Ally nie znałam cię od tej strony.-powiedziała uśmiechnięta Bailey.
-No właśnie ja też nie.-powiedział z żalem Leon.
-Przepraszam. -powiedziałam i odeszłam od stolika. Teraz do mnie dotarło co zrobiłam. Zachowuję się jak jakiś potwór! Nie powinnam do tego mieszać Leona. Przecież on nie jest niczemu winien.
-Ally nie musisz przepraszać. Wiem, że pocałowałaś mnie żeby dopiec Austinowi, ale nie wiem po co. Przecież powiedziałaś, że on już cię nie obchodzi. Nie ukrywam, poczułem się wykorzystany. Chciałbym żebyś następnym razem pocałowała mnie jak będziesz tego naprawdę chcieć.
-Wiem, ja cię za to bardzo przepraszam, ale to było pierwsze co przyszło mi na myśl.
-Dobra. Zapomnijmy o tym.-powiedział rozkładając ręce dając mi przy tym możliwość przytulenia się do niego. Kocham w nim to, że zawsze potrafi mi wybaczyć. Nasze "czułości" przerwał dzwonek informujący, że przerwa się kończy i trzeba iść na lekcje. Nikt nie był tym zadowolony, ale ja najbardziej. Teraz jest matematyka. Może i całkiem nieźle radzę sobie z tego przedmiotu, ale same słuchanie pani Johnson obrzydza mi ten przedmiot.
Lekcja minęła w miarę spokojnie. Oczywiście nie obyło się bez wzywania do tablicy i opitalania innych, w tym mnie o byle jaką błahostkę. Po lekcji Johnson wezwała do siebie Trish, Bailey i Leona. Prędko wygoniła resztę z szali i z hukiem zamknęła drzwi. Ojć, nie chciałabym być teraz w skórze moich przyjaciół. Nie wiem co nabroili beze mnie, ale nie spocznę puki się nie dowiem. 
Kroczyłam samotnie korytarzem przyglądając się uważnie twarzom uczniów. Nudziłam się potwornie. Nie miałam się do kogo odezwać, mimo że byłam bardzo popularna w tej szkole. Wszyscy moi przyjaciele zostali "uwięzieni" w sali od matematyki i do teraz nie wyszli. Kto wie czy oni jeszcze żyją? W sumie z moich przyjaciół został jeszcze Dez, ale on dzisiaj się do nas praktycznie nie odzywał. Teraz Deza zaczęła zmieniać ta przeklęta Natalia. Nosz kurde, najpierw Austin teraz Dez. Co się dzieje z tymi facetami? Czy oni lecą tylko na tonę tapety na gębie? Widocznie tak. Ale przynajmniej Leon taki nie jest.
-Hej. Nie wiesz może, w której sali zawsze uczy pan MacKanzie? Bo wiesz jestem nowy w tej szkole i jeszcze wszystkiego nie ogarnąłem.-zapytał mnie chłopak o przepięknych oczach i włoskich rysach twarzy.
-W sali 12. A tak poza tym to jestem Ally. -powiedziałam uśmiechając się i podając chłopakowi rękę.
-A ja Federico.-powiedział ściskając moją dłoń.
-Skąd jesteś? Bo nie wyglądasz mi na Amerykanina.
-Z Włoch.
-Długo mieszkasz tu, w Miami?-zapytałam.
-Nie. Mieszkam tu od paru dni.
-Aha. A zwiedziłeś już wszystko?-zapytałam, ale Fede nie zdążył mi odpowiedzieć, bo podszedł do nas Austin.
-Co? Teraz chcesz Federica owinąć sobie wokół palca? Pobawisz się nim i rzucisz go tak jak wszystkich?-zapytał stając na przeciwko mnie.
-Ale o co ci chodzi Austin? Fede się mnie tylko spytał gdzie uczy jakiś tam nauczyciel. I masz pecha, ja nie jestem taka jak ty. Nie bawię się uczuciami innych. Zerwałam z tobą, bo widziałam jak ślinisz się na widok Violetty.
-Na pewno. Lepiej powiedz, że mnie zawsze okłamywałaś mówiąc, że mnie kochasz! Czekałaś tylko jak nadarzy się ciekawa sytuacja żeby zostawić mnie dla innego!-wrzasnął.
-Popełniłam wiele błędów i nie raz powiedziałam coś  nie tak, ale nigdy nie powiedziałam komuś, że go kocham nie wierząc w to.-powiedziałam spokojnie, ale on znowu musiał dowalić oliwy do ognia. W taki właśnie sposób ni stąd ni zowąd zaczęliśmy się na siebie wydzierać. Wokół nas zrobiła się niezła gromadka ciekawskich gapiów. Federico próbował nas uspokoić, lecz niestety nie wychodziło mu to za bardzo. Rozdzielili nas dopiero jak "przylecieli" do nas Trish, Bailey, Leon, Dez, Natalia i Violetta. Zaprowadzili nas w zupełnie inne strony szkoły. Bailey i Leon zaprowadzili mnie na jadalnie. Dziwne tylko, że nie było z nami Trish. 
-Ally, co ci przyszło do głowy, żeby wydzierać się na środku korytarza?-zapytała Bailey.
-To on zaczął! A poza tym, od kiedy ty zachowujesz się jak moja matka?
-Od wtedy, kiedy zrozumiałam, że takie zachowanie ci bardzo szkodzi.-powiedziała wychodząc z jadalni.

Trish

Zachowanie Ally i Austina już naprawdę wyprowadza mnie z równowagi. Czy oni nie mogliby się w końcu pogodzić? Nie mówię, że mają do siebie wrócić, ale mogliby przestać się kłócić. Zaraz po tej całej ich kłótni zostałam na korytarzu wraz z chłopakiem, który wcześniej rozmawiał z Ally. Postanowiłam obgadać z nim mój plan pogodzenia Auslly.
-Hej. Ja jestem Patricia, przyjaciółka Ally. Mam plan pogodzenia Austina i Ally, i myślę, że ty mi w tym pomożesz.
-Ja jestem Fede i ok pomogę ci, ale jaki to plan?-zapytał uśmiechając się promiennie.
-Dowiesz się w swoim czasie.-powiedziałam ciągnąc go za rękę.

Ally

Wszyscy mi mówią, że mam przestać się ciągle kłócić z Austinem. Ale jak mogę przestać skoro to on zaczyna? Co mam pozwalać mu się obrażać? Ja już nie jestem taka jak kiedyś. Już nie boję się odezwać do kogoś. Kiedyś pozwalałam sobą pomiatać, ale te czasy już dawno minęły. W pewnym momencie na jadalnie weszła Trish.
-Ally w co się ubierasz na imprezę?-zapytała ze spokojem.
-Jaką impreze?-zapytałam zdziwiona.
-No tą hallownową.
-Kiedy ona jest?
-Noooo....w halloween.
-Czyli?
-Czyli za dwa dni.
-Uff co minie straszysz? Ja myślałam, że dziś. A co do ubioru to nie wiem.
-To chodź. Obgadamy to gdzie indziej.-powiedziała ciągnąc mnie za rękę.
-Ale nie możemy tego obgadać tutaj?
-Nie, nie. Chodź. Co tak wolno? Moja babcia szybciej chodzi.
-Po co wchodzimy do schowka na szczotki?-zapytałam, ale czarnowłosa mi nie odpowiedziała tylko bezczelnie wepchnęła mnie do schowka. Tam czekała mnie niemiła niespodzianka. W środku o ścianę opierał się Austin. Widząc jego wyraz twarzy stwierdziłam, ze też nie był zadowolony moim widokiem. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i patrzył na mnie zdziwiony.
-Co ty tu robisz?!-zapytał jak zwykle wrzeszcząc.
-Ciebie mogłabym spytać o to samo.-powiedziałam zachowując spokój.
-Czy ty musisz za mną łazić?! Nie możesz zostawić mnie w spokoju? 
-Ja za tobą łażę?! Chyba cię jaja swędzą! Co ty myślisz, że ja nie mam nic lepszego do roboty?
-A weź ty się może przymknij trochę, bo od twojego jazgotu mnie aż głowa boli!
-To to ty się zamknij!-powiedziałam próbując otworzyć drzwi, lecz niestety były zamknięte na klucz. O nie, czyli to oznacza, że ja i ten palant zostaliśmy uwięzieni w jednym pomieszczeniu bez okien.
-Nieeee!-krzyknęłam.
-Czego drzesz japę?! W końcu zrozumiałaś, że twój mózg sięga rozmiarów orzeszka?- powiedział śmiejąc się.
-Czy mógłbyś mnie w końcu przestać obrażać. I lepiej myśl jak się stąd wydostać, bo jak na razie, jesteśmy tu uwięzieni.
-Nieeee!-tym razem on krzyknął.
-No i czego drzesz japę?!-zapytałam przedrzeźniając go.
-Cicho Dawson!
-Po nazwisku, to po pysku Moon!
-I kto to mówi!
-Oj cicho być! Nie odzywaj się do mnie!-powiedziałam wkurzona i usiadłam na podłodze obok szafki z mopami. Siedzieliśmy tak w ciszy z jakieś 15 minut. Lekcje już dawno zdążyły się zacząć. Ja miałam teraz muzykę, więc nie musiałam się martwić o nieobecność na lekcji, bo w sali panuje taki harmider, że pani Brown nie może nawet sprawdzić obecności. 
Siedziałam kołysząc się i nucąc melodyjkę wymyślaną przed chwilą przeze mnie. W pewnym momencie usłyszałam głośny huk zaraz obok mnie. Okazało się, że to Austin kopnął nogą w szafę z mopami i miotłami. Pech chciał, że szafa się otworzyła i wszystkie narzędzia do  sprzątania spadły na blondyna. Ja wybuchłam głośnym śmiechem. Zaczęłam się tarzać po ziemi ze śmiechu, a po chwili dołączył do mnie Austin.
-Dlaczego nie może być tak cały czas? Musimy się ciągle kłócić?-zapytałam gdy się ogarnęliśmy.
-W sumie to nie wiem czemu się kłócimy. Wiem, że dzisiaj wkurzyłem się, bo pocałowałaś Leona.
-A to cię chyba nie powinno interesować. Przecież my już nie jesteśmy razem, a poza tym ty masz Violette.
-Ally, ty wiesz, że ja cię ciągle...
-Em...Austin nie. Tak nie może być.
-Ok ale powiedz mi dlaczego pocałowałaś Leona.
-Bo ty wczoraj pocałowałeś Viole.-powiedziałam spuszczając wzrok na podłogę.
-Że co? Kto ci to powiedział? Ja wczoraj nigdzie nie spotkałem się z Violą.
-Austin...widziałam cię.
-Ale widziałaś moją twarz?-zapytał, a ja przecząco pokiwałam głową.
-No właśnie. Czyli nie masz żadnej pewności, że byłem to ja.
-Dobra zapomnijmy o tym.
-Ally? A dlaczego nie możemy być parą?
-Bo my się ciągle ranimy. Zrozum. Nam po prostu nie jest pisane być razem.
-Ok, rozumiem to. A więc...przyjaciele?-zapytał.
-Tak. Przyjaciele.-powiedziałam przytulając się do niego, co wyglądało dwuznacznie.
-Em...tak chyba nie przytulają się przyjaciele.-powiedziałam odrywając się do niego i w tym momencie otworzyły się drzwi, a stali w nich Trish, Bailey i Federico.
-No nareszcie się pogodziliście.-powiedziała zadowolona Patricia.
-Już się nie dało słuchać tych waszych kłótni.-dodała Bailey.
-To wasza sprawka?-zapytałam jednocześnie z Austinem.
-Tak. Zrozumcie. Musieliśmy to zrobić. To dla waszego dobra.-powiedział Federico.
-Podsłuchiwaliście nas?-zapytałam
-Eee...nieee.-powiedzieli niewinnie się uśmiechając.
-A mi się coś zdaje, że tak.-powiedział Austin.
-Wcale nie!-powiedzieli powoli się wycofując. Na mojej twarzy w końcu zagościł uśmiech, ale to nie tylko dlatego, że pogodziłam się z Austinem, ale też dlatego, że on tak naprawdę nie pocałował Violi. A więc kim był ten chłopak?
-Nad czym tak myślisz?-zapytał Austin.
-Em...nad niczym. Ja już idę na lekcje.-powiedziałam chcą wyminąć Austina, ale ten mnie zatrzymał.
-Ej, Ally, a może wyskoczymy gdzieś dziś po szkole?
-Eee..., ale tak we dwójkę?
-Jeśli nie chcesz to możemy iść całą paczką.
-A kogo wliczasz do tej paczki? Bo jak Violette to ja nie idę, a jak Natalię, to Trish nie idzie.
-Jeśli chcesz możemy iść bez nich. Oczywiście jeśli z nami nie będzie Leona.-powiedział uśmiechając się.
-Ok. O której?-zapytałam.
-O 16 wpadniemy po ciebie, Bailey i Trish z Federico i Dezem.
-Ok, ja lecę.-powiedziałam przyśpieszając kroku, żeby przed przerwą zdążyć do sali. W głębi duszy skakałam ze szczęścia na wieść o dzisiejszym spotkaniu. Miałam teraz ochotę śpiewać na cały głos i tańczyć ile wlezie, ale mogłabym się narazić na tygodniową kozę, za zakłócanie spokoju w szkole. Cała rozpromieniona weszłam do sali muzycznej. Pani Brown chodziła po sali grając na gitarze, a reszta klasy siedziała na ławkach i śpiewała. Westchnęłam cicho i usiadłam obok rozśpiewanego Leona. Jego śpiew brzmiał niezwykle czysto, mogłabym słuchać go godzinami. Pamiętam jak w przedszkolu ciągle śpiewaliśmy razem. Przyglądałam mu się chwilę z uśmiechem i dołączyłam do śpiewających. Nie wiem jak ja mogłam pomyśleć, że mnie i Leona mogłoby łączyć głębsze uczucie. Kocham go, ale tylko jako brata. Nie chcę go ranić i muszę mu powiedzieć, że my nigdy nie będziemy razem. Tylko jak?
-Ally. Wyjdziemy gdzieś dzisiaj?-zapytał gdy skończyliśmy śpiewać.
-Emm...dzisiaj nie mogę, bo...przyjeżdża do mnie ojciec z moim bratem.-skłamałam.
-Co? Przecież ty nie masz brata.-powiedział mrużąc oczy.
-Urodził mi się parę tygodni temu. Nie mówiłam ci?
-Nie. Ale mniejsza o to. Powiedz mi lepiej z kim idziesz na imprezę halloweenową?
-Jak na razie z nikim.
-No to może poszłabyś ze mną?
-Ale my...
-Pójdziemy jako przyjaciele.
-Ale...
-Proszę zrób to dla mnie.-powiedział robiąc minę kota ze shreka, a ja nie potrafiłam mu się sprzeciwić. 
-No dobra...-powiedziałam unikając jego wzroku. 
-Coś się stało?-zapytał i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. 
-Nie, nic się nie stało. Pa.-powiedziałam i szybko wyszłam z sali szukając Trish i Bailey.  

Parę godzin później

Biegałam po moim pokoju w te i we te panikując, że wyglądam jak jakiś żebrak. Do 16 zostało jeszcze 10 minut, a ja wciąż nie wiedziałam w co się ubrać.
-Ally! Co ci się dzieję?-zapytała Bailey.
-Nie wiem w co się ubrać!-krzyknęłam spanikowana.
-Jeju i o to tyle krzyku. Boże, dziewczyno idź w tym.-powiedziała wskazując na moje teraźniejsze ubranie.
-Ty zwariowałaś?-popatrzyłam na nią z politowaniem.
-Po co się tak stroisz? Aaa...już kapuję. On ci się wciąż podoba.-powiedziała wywołując uśmiech na mojej twarzy.
-Nie prawda!-oburzyłam się.
-To dlaczego się tak uśmiechasz? Podoba ci się.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Idzie Austin!
-Gdzie?
-Hahaha widzisz podoba ci się.-powiedziała i w tym samym momencie ktoś zadzwonił do drzwi.
-Austin!-krzyknęłam i zbiegłam na dół.
-Wariatka!-krzyknęła schodząca za mną Bailey, ale ja udałam, że tego nie słyszałam. Ona od zawsze kibicowała mi i Austinowi. Nawet kiedyś wymyśliła nam nazwę. A teraz gdy rozstałam się z nim, to i tak cały czas zatruwa mi nim życie. Szczęśliwa zbiegłam szybko po schodach potykając się przy tym o własne nogi. Zanim odtworzyłam drzwi, spojrzał odruchowo w lustro. Za drzwiami stała czwórka uśmiechniętych nastolatków. Wraz z Bailey, przywitałyśmy się z nimi i wchodząc oznajmiłyśmy o tym mojej matce.
Chodziliśmy po całym mieście śmiejąc się  w niebogłosy. Odwiedziliśmy chyba wszystkie możliwe miejsca do zwiedzania w Miami.  Nie obyło się również bez robienia słynnych sweet foci. Wszystko wydawało się jak z pięknego filmu o przyjaźni, lecz było to rzeczywistością. Jedynie jedna para nie była zbytnio zadowolona z tego spotkania, a mianowicie Trish i Dez. Patricia nie odzywa się do Deza. Zresztą nie dziwię się jej. Rudy przez ostatnie parę dni unikał jej, bo w głowie zawróciła mu Navarro. Najpierw ją olał, a teraz chce wszystko naprawić. Jest taki sam jak Austin. Tylko, że ja i tak zawsze ulegnę urokowi blondyna. Bailey i Federico bardzo się polubili, więc może coś między nimi zaiskrzy. Oni byliby cudowna parą, według mnie idealnie do siebie pasują.  Te spotkanie bardzo dobrze na mnie wpłynęło. Pozwoliło mi nawet zapomnieć o moich najcięższych problemach. Jednym z nich jest Zack. Mimo że na razie go nigdzie nie spotkałam, to i tak mam wrażenie, ze on zawsze jest tuż obok mnie, że wie co robię w danym momencie. Tak jakby, przyczepił do mnie kamerkę i szykował coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Ale może to są tylko moje wymysły i może on odpuścił już sobie. Chyba, że ma stalową cierpliwość i już szykuje na mnie jakąś pułapkę.

Narrator

Szóstka szczęśliwych przyjaciół, spacerowała po jednym z najcieplejszych i najpiękniejszych miast Florydy. Mimo kłótni, które miały miejsce jeszcze dzisiejszego dnia, cieszyli się swoją obecnością i nie zamierzali marnować ani chwili. Chcieli nacieszyć się sobą zanim będą musieli wrócić do szkoły i zmierzyć się z trudną sytuacją, którą sami sobie stworzyli. Niektórzy z nich, będą musieli ukrywać swoją przyjaźń, przed pewna dwójką . Nie chcą ich okłamywać, ale nie mają wyboru skoro chcą być blisko siebie.
Tymczasem, pewna na maxa wkurzona dziewczyna dzwoniła do swojego najlepszego przyjaciela i zarazem wspólnika. Gdy tylko chłopak odebrał , ta zaraz zaczęła się po nim wydzierać.
-Ty tępaku! Chcesz doprowadzić nasz plan do kompletnej ruiny?! Myślałam, że idealnie nadajesz się do tej roboty, a tu się okazuje, że z ciebie jest jeden wielki, bezużyteczny leń!
-Czekaj, chwila. Uspokój się i wyjaśnij mi o co ci chodzi. Co znowu jest nie tak z naszym planem? Przecież jeszcze dzisiaj rano wszystko było dopięte na ostatni guzik.
-No właśnie! BYŁO! Ale już nie jest! Jak mogłeś do tego dopuścić?!
-Przestań się tak wydzierać, bo ci żyłka na czole eksploduje. Kochana, złość piękności szkodzi.
-Jak mam się przestać się wydzierać, skoro ty nie robisz zupełnie nic żeby uratować nasz plan!
-Ale  o co ci chodzi?!-zapytał już trochę poddenerwowany chłopak.
-O to, że nasza kochana parka wyszła sobie gdzieś razem, a ty ich nie upilnowałeś! Chodzą sobie po mieście, robią zdjęcia i na dodatek obściskują się na środku drogi!
-Ale jak to? 
-I ty się jeszcze pytasz?! Widocznie sama muszę wszystko załatwić, a ty się lepiej do tego nie wtrącaj! -krzyknęła już cała czerwona ze złości i rozłączając się rzuciła swym różowym telefonem o kolorowe łóżko w swoim pokoju.
___________________________________________________
Cześć moje kwiatuszki! Jak tam mijają Wam wakacje? Mi całkiem nieźle.  Wiem, że strasznie spóźniłam się z rozdziałem i bardzo za to przepraszam. Pisanie w wakacje sprawia mi bardzo duży problem. Chyba nikt nie lubi siedzieć przed komputerem, kiedy za oknem jest piękna pogoda.
Jesteście gdzieś teraz aktualnie na wakacjach? Bo ja jestem u dziadków w rodzinnym Londynie :D.
Natka =3

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 58 "Nie jestem smutna. Smutek jest specyficzną emocją, dla tych, którym zależy. A mi na nim, ani na jego posranej i niezdecydowanej miłości nie zależy."

Następny dzień
To dość dziwne, jak szybko może zmieniać się humor. Rano budzisz się uśmiechnięty, a później kładziesz się spać smutny. Cała twoja radość i szczęście może zmienić się w ułamku sekundy na strach bądź coś innego. Nie możesz nic z tym zrobić, ale najgorsze jest to, że my sami wpędzamy się w taki stan. Zastraszamy kogoś, lub ranimy ich w inny sposób. Doskonałym przykładem na to jest mój dzisiejszy dzień. Najpierw Austin, później Zack. Dlaczego ja mam takiego pecha. Ten psychopata jest zdolny do wszystkiego. Wiem, że może powinnam zgłosić to na policję, ale boję się, że on się o ty dowie.
Ostatnio odechciewa mi się żyć. Czasami nawet żałuję, że zawsze ktoś mnie uratował przed śmiercią. Może teraz żyłabym w sobie w innym miejscu, w innej rodzinie z dala od moich teraźniejszych problemów. Wiem, że to niedorzeczne, ale ja wierzę w "życie po życiu".  Wiem, że każdy ma swoją wersję tego co dzieje się po śmierci człowieka. Nie wierzę ludziom którzy twierdzą, że nie chcą wiedzieć co jest tam, po drugiej stronie. Na pewnym etapie życia każdy z nas się po cichu, lub głośno się nad tym zastanawia i w duchu ma małą nadzieję,  że w jakiś sposób to odkryje. A tak naprawdę, dowiemy się tego dopiero później. A jeśli nie ma tam nic, nie dowiemy się nigdy.
-Panno Dawson! Nad czym tak pani rozmyśla?-odezwała się moja dość  wredna nauczycielka matematyki-pani Isabella Johnson. Przez ten mój nadmiar filozoficznych myśli zapomniałam, że znajduję się właśnie w sali numer 22 i jest najgorsza lekcja na  świecie z najgorszą nauczycielką w szkole. W głowie szukałam sensownej odpowiedzi dla pani Johnson, lecz niestety nic nie wymyśliłam.
-Co, odebrano pani mowę? Czyli mam wpisać pani jedynkę za lekceważenie poleceń nauczyciela?-zapytała podnosząc brwi do góry.
-To jest nie fair! Większość uczniów olewa panią, ale tylko mi zwraca pani uwagę!
-Nie tym tonem Dawson!
-Bo co? Co mi pani zrobi?!-wrzasnęłam wstając. Ta małpa już miała coś odpowiedzieć, ale na szczęcie zadzwonił dzwonek.
-Allyson zostaniesz po lekcji.-powiedziała już trochę spokojniej.
-Co znowu pani chce?-zapytałam z niechęcią.
-Poprawy twojego zachowania. Dlaczego jesteś taka wredna dla mnie i dla innych nauczycieli?-zapytała lekko się uśmiechając.
-Przepraszam po prostu miałam dzisiaj gorszy dzień.
-Dziwne. Bo według mnie ty zawsze masz gorszy dzień. Co się dzieję?
-Chyba nie muszę się pani zwierzać? Przecież mam od tego przyjaciół. Nie uważa pani?-zapytałam z ironią.
-Ja po prostu chcę ci pomóc.
-Dziękuję za chęci, ale ja nie potrzebuję pomocy. Do widzenia.-powiedziałam wychodząc. Jeszcze tego brakowało, żebym ja musiała zwierzać się jakiejś obcej babie. Co ona sobie kurde myśli?
Po skończonym szkolnym dniu udałam się wraz z Bailey i Trish do domu. Mimo że nie wracałam sama, to bałam się, że Zack w każdej chwili może do mnie podejść. Czułam jakby ktoś nas śledził. Przez to teraz boję się wyjść z domu sama. Chciałabym mieć jakiegoś ochroniarza.
-Ally nad czym tak myślisz? Cały czas jesteś nieobecna. Gadamy do ciebie, a ty nic. Zakochałaś się czy co? A może znowu myślisz o Austinie?- zapytała Bailey.
-Co? Nie. Po prostu pewna sprawa nie daje mi spokoju.-powiedziałam cicho, unikając wzroku przyjaciółek.
-A co to za sprawa?-zapytały.
-A taka jedna, nieważna.
-Dlaczego nam nie powiesz?-zapytała Bailey.
-A czy ty mówisz nam wszystko?! Chyba mogę mieć jakieś tajemnice, bo ty też masz. Ile razy ja z Trish pytałyśmy się o twoje życie miłosne? Ty za każdym razem zmieniałaś temat.-powiedziałam już trochę podenerwowana. Bailey słysząc moje słowa trochę posmutniała.
-Ally, nie mówiłam wam o tym, bo może za każdym razem kiedy do tego wracałam chciało mi się płakać? Ty nie wiesz jak to wspomnienie bardzo boli. Ale skoro tak naciskasz, to ci powiem. Dwa lata temu, kiedy miałam 14 lat pojechałam na wakacje do Los Angeles. Tam spotkałam chłopaka, blondyna o niebieskich oczach. To był mój ideał. Rezem spędziliśmy tam niecałe 2 miesiące. Wszystko wydawało się piękne, aż do pewnej nocy, kiedy to siedzieliśmy na plaży przy ognisku. Była piękna atmosfera. On śpiewał i grał na gitarze, a ja z miłością wpatrywałam się w jego błękitne oczy. W pewnym momencie powiedział, że musi iść się załatwić, a ja nic nie świadoma tego co zaraz się stanie, zostałam przy ognisku. Wpatrywałam się w ogień, aż poczułam czyjeś wielkie łapska na mojej twarzy. To był jakiś 30 letni facet. Zaciągnął mnie w jakieś wilgotne miejsce i...-tu Bailey urwała. Z każdym kolejnym słowem coraz ciężej oddychała. Z jej oczu lał się potok łez, a mnie dręczyło sumienie. To przeze mnie ona rozdrapuje swoje stare blizny.
-Bailey jak chcesz, to nie musisz mówić dalej.-powiedziałam załamana, ale ona zignorowała moje słowa i kontynuowała.
-...i zgwałcił mnie. Gdy skończył zostawił mnie tam samą. Leżałam tam przez całą noc. Dopiero rano udało mi się wrócić do domu. Cały czas od tamtego czasu bolał mnie brzuch i wymiotowałam. Moja mama wiedziała o tym co mi się stało, lecz nie zawiadomiła policji, bo wiedziała, że oni tylko pogorszą sprawę. Ona sama została kiedyś zgwałcona, dowodem na to jestem ja. Postanowiłam zrobić test ciążowy i on wyszedł pozytywnie. Powiedziałam o tym mojemu chłopakowi, a on wyzwał mnie od dziwek i mnie zostawił.
-A co z ciążą? Przecież byłaś w ciąży?-zapytała Patricia.
-No waśnie. Byłam. Tydzień po tym jak mój blondyn ze mną zerwał, przewróciłam się na śliskich schodach. Rozbiłam przy tym głowę i trafiłam do szpitala. Tam dowiedziałam się, że poroniłam.-powiedziała i rozpłakała się na dobre.
-Jejku Bailey, kochanie, ja cię tak bardzo przepraszam. Nie wiedziałam, że to taka drastyczna sprawa. Nie powinnam była pytać. -powiedziałam przytulając się do niej.
-Nie. Ja ci teraz muszę podziękować, bo dzięki tobie już to mnie tak bardzo nie boli, bo mogłam się otworzyć i nie trzymać tego więcej w sobie.-powiedziała ocierając swoje łzy.
-A co z tym chłopakiem?-zapytała Trish.
-Zniknął. Dosłownie rozpłyną się w powietrzu. Wyjechał i już nigdy nie wrócił. Nie spotkałam go do teraz i już chyba nigdy nie spotkam. Ale to w sumie dobrze, bo dowiedziałam się o tym jaki on naprawdę jest.
-To świnia z niego. Jak można porzucić tak wspaniałą dziewczynę? Pewnie żałuje tego do teraz.-powiedziałam nie wypuszczając szatynki z moich objęć.
-No to Ally, teraz twoja kolej. Co to za sprawa?-powiedziała po chwili. "Shit! Teraz na pewno będę musiała im powiedzieć"-pomyślałam i skierowałam mój słodki uśmieszek w stronę przyjaciółek.
-Ten twój uśmieszek na nas nie działa. My nie jesteśmy Austinem.-powiedziała Trish, a ja popatrzyłam na nią jak "spod byka". 
-Zakochałam się.-powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl, a oczy moich psiapsiółek przypominały 10x powiększoną literę "O".
-W kim?!-wrzasnęły zaskoczone.
-Em...ee... w...Leonie!-powiedziałam widząc podchodzącego do nas Leosia.
-Co ja?-zapytał.
-A nic gadałyśmy jak to my cię bardzo lubimy.-powiedziała Bailey patrząc na mnie.
-Dobraaa, załóżmy, że wam wierzę. Ally pójdziesz ze mną na lody?-zapytał, a dziewczyny zrobiły bezgłośne "uuuu".
-Em...jasne, czemu nie? Tylko pójdę odnieś plecak. Ok?
-Ok. Odprowadzę cię i daj, poniosę ci plecak.- powiedział zdejmując mój tornister. Z niego to po prostu dżentelmen pierwsza klasa! Widziałam szczery uśmiech w oczach przyjaciółek. Oj gdyby one wiedziały jaka jest prawda...pewnie by mnie zatłukły za okłamywanie.
Tak jak powiedziałam Leosiowi zaraz po odniesieniu plecaka poszłam z nim na lody. Przez całą drogę śmialiśmy się, dogadywaliśmy sobie i popychaliśmy się. Przechodnie patrzyli na nas tak jakbyśmy mieli trzecią rękę wyrastającą z głowy, ale my nie zwracaliśmy na nich uwagi. Po zakupieniu lodów była jeszcze większa zabawa. Paćkaliśmy się swoimi lodami jak dzieci specjalnej troski.
-Ally! Jak ty jesz tego loda? Cała się upaćkałaś!-powiedział wskazując miejsce zabrudzenia.
-A ty nie jesteś wcale lepszy.-powiedziałam próbując znaleźć truskawkowo-miętowe ślady, ale jak na złość nie umiałam w nie trafić.
-Oj pokaż to ty ciamajdo.-powiedział z politowaniem i wytarł jogurt znajdujący się na mojej twarzy, patrząc mi przy tym w oczy. W pewnym momencie zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Znajdowaliśmy się w tak zwanej "zakazanej strefie dla przyjaciół". Już miało dojść do pocałunku, ale na szczęcie opamiętałam się w porę.
-Sorry, ale ja nie mogę. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. A poza tym niedawno zerwałam z chłopakiem.
-Nie, to ja przepraszam. Poniosło mnie.-powiedział spuszczając wzrok na podłogę. Nastała bardzo niezręczna chwila. Trwała ona dosłownie sekundę, bo ja, genialna Allyson Dawson wpadłam na wyśmienity pomysł.
-Leon, kto pierwszy dotknie tego drzewa co stoi obok fontanny?-zapytałam uciekając.
-Na pewno nie ty!-odkrzyknął i zaczął mnie gonić. Muszę przyznać, że ostatnio wyszłam z formy, bo Leoś prawie mnie dogonił, albo to on w końcu poprawił swoją mierną kondycję.
-No stary, chyba przez te lata spędzone w Argentynie, nauczyłeś się biegać.-powiedziałam klepiąc go po ramieniu, a on uśmiechnął się szczerze.
-Idziemy na plaże? Dawno nie byłem na Miami Beatch.
-Ok. W sumie, to ja też tam dawno nie byłam.-powiedziałam łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę plaży. Już po parunastu minutach znaleźliśmy się na bardzo zaludnionej plaży. Spacerowaliśmy po brzegu rozmawiając o przeróżnych rzeczach. Śmialiśmy się wniebogłosy i co chwile chlapaliśmy się wodą. Słońce grzało niesamowicie, a ja miałam ochotę się rozebrać i wskoczyć do wody.
-Ale mi się chce pić. Idziemy się czegoś napić?-zapytał Leo.
-Jasne, chodź.-powiedziałam zadowolona. Gdy doszliśmy do budki, to już nie byłam taka zadowolona bo stała tam Viola z Austinem. Gdy mnie tylko zobaczyła, to od razu wpiła się w usta blondyna, a on to odwzajemnił. Poczułam się wtedy zdradzona, chociaż sama nie wiem dlaczego. Leon spojrzał na mnie przestraszony, bo wbiłam pazury w jego ramię.
-Ally, uspokój się proszę, bo zaraz zostanę bez ramienia.-powiedział, a ja się opamiętałam.
-Sorki, ale ja nie wytrzymam. Trzymaj mnie lepiej, bo zaraz podrapie jej tą śliczną buźkę.-krzyknęłam gotowa do ataku.
-Może jednak zrezygnujemy z tego picia.-powiedział kierując mnie w stronę wyjścia z plaży.
Szliśmy w milczeniu. Już nie było nam tak wesoło ja przedtem. Dlaczego nie mogę przejść obok Austina obojętnie? Dlaczego nie mogę o nim zapomnieć, tak ja o moich pozostałych byłych? Niektórzy mówią, że nie można uleczyć się z miłości która przyszła nagle i, że ona pozostaje na wieki. Czyżby to była ta miłość? Nie. Na pewno nie. Po tym co mi powiedział nie widzę już dla nas przyszłości.
-Jesteś smutna?-spytał po chwili Leon.
-Nie.
-Przecież widzę.
-Nie jestem smutna. Smutek jest specyficzną emocją, dla tych, którym zależy. A mi na nim, ani na jego posranej i niezdecydowanej miłości nie zależy.-powiedziałam ozięble.
-Czyli z Austinem skończyłaś już na 100%?
-Tak.
-To dobrze.
-Dlaczego?
-Bo to mi na tobie zależy, a nie jemu.-powiedział, po czym nastała chwila ciszy.
-Leon ja...
-Wiem. Jesteś tylko moją przyjaciółką, ale wierzę, że to się kiedyś zmieni, a teraz nie będę na ciebie naciskał. Sama zdecydujesz z kim chcesz być.-powiedział.
-Dziękuję ci, że zawsze mnie wspierasz, ale ja jeszcze nie jestem gotowa na nowy związek.-powiedziałam gdy doszliśmy pod mój dom.
-Czyli nie przekreślasz możliwości bycia ze mną?-zapytał z nadzieją.
-No...nie. Pamiętaj, że to ty będziesz osobą z którą będę chciała być jak już unormuję moje dziwne uczucie związane z Moonem. Będę chciała być tylko z tobą, bo do niego nie mam już zaufania. Pa.-powiedziałam całując go w policzek i weszłam do domu. Wiem, że może źle zrobiłam dając mu nadzieję nie będąc w 100% pewna tego co mówię, ale ja po prostu nie chciałam mu złamać serca, bo serce ma tylko jedno.
 
Narrator
 
Załamana Ally siedziała właśnie w swoim pokoju wraz ze swoją przyjaciółką i odpowiadała jej na wszystkie męczące i dziwne pytania dotyczące jej dzisiejszego spotkania, a tymczasem pewien brunet o ciemnych oczach rozmawiał przez telefon ze swoją najlepszą przyjaciółką.
-Tak. W końcu połknęła haczyk. Mogę ci przysiąc, że za parę dni będziemy parą.
-Jesteś tego pewien?
-Tak. Dzisiaj się go wyrzekła. Nasz plan dotyczący rozwalenia szczęśliwej parki zaczyna się rozwijać droga koleżanko.
-To dobrze. Jesteś najlepszy.
_______________________________________________________________________________
Cześć misiaczki!
Jeszcze nigdy nie namęczyłam się tak pisząc rozdział, a to dlatego, że piszę z telefonu, bo od wczoraj jestem na Malediwach i raczej nie wypada spędzać całego dnia w domku ze szklaną podłogą i to jeszcze na laptopie :D
Dzisiaj wpadłam na wspaniałego bloga, o całkowicie oryginalnej fabule. Serdecznie zachęcam do zajrzenia na niego, bo blog jak i autorka zasługują na to.
 
 
 
Natka =3


niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 57 "Przyjaźń może zakończyć się miłością, ale miłość nigdy nie kończy się przyjaźnią."

Każdy z nas kiedyś był świadkiem czegoś niedobrego, każdy z nas zrobił kiedyś coś złego, każdy z nas skrywa jakiś sekret, lub rani drugą osobę nie widząc o tym, a to wszystko, dzieje się dlatego, że człowiek nie jest idealny, że nikt nie jest w 100% dobrym człowiekiem, ale pewnych rzeczy nie powinno się dokonywać. Czasami powinno się ugryźć w język zanim powie się coś czego później będzie się żałować, czasami trzeba powstrzymać swoje nerwy i nie dopuścić do sytuacji które dogłębnie zranią osobę na której ci bardzo zależy. Chodzi mi tu głównie o Austina. Niby taki kochany, a bezpodstawnie mnie zaatakował i uderzył Leona praktycznie za nic. Nie wiem dlaczego ja mam takiego pecha do chłopaków. Zawsze wpadam w sidła jakiegoś szaleńca, jeszcze nigdy nie miałam normalnego chłopaka. Prawie każdy mnie zdradza , lub wyzywa od dziwek. Nie wiem co ja im takiego zrobiłam, że oni są dla mnie tacy wredni. A może moim przeznaczeniem jest zostać starą panną ? Najlepiej jest wstąpić do zakonu i nie przejmować się facetami.
Spałam sobie właśnie w moim wielkim łóżeczku i cieszyłam się tą błogą chwilą, aż tu nagle słyszę przeraźliwy dźwięk budzika. O nie dzisiaj poniedziałek, jak ja nienawidzę poniedziałków, zresztą chyba jak każdy. Podniosłam leniwie rękę i z całej siły walnęłam nią o urządzenie, a później niczym struś pędziwiatr wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni. Po zjedzeniu śniadania udałam się do łazienki wykonać wszystkie poranne czynności. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i wraz z Bailey udałam się do wyjścia. Przez całą drogę do szkoły gadałyśmy cicho rechocząc. Mogłyśmy śmiać się i płakać w każdej możliwej chwili. Z zachowania jesteśmy do siebie zniewalająco podobne. Krótko mówiąc Bailey jest do mnie jak siostra. Potrafi mnie wesprzeć jak Emma za którą bardzo tęsknię. Nie pamiętam kiedy ostatni raz z nią rozmawiałam, ale pamiętam, że z nią mogłam porozmawiać o wszystkim. Szkoda, że się od siebie tak oddaliłyśmy, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś odbudujemy naszą relacje.
Będąc tak zamyślona nie zauważyłam nawet kiedy wpadłam na jakąś dziewczynę. Zderzyłyśmy się głowami i upadłyśmy na zimie.
-Auć, uważaj jak łazisz! Mogłaś mi złamać paznokcia ty cielepo! Nie wiesz, że na Natalię Navarro się nie wpada?!-powiedziała niska, czarnowłosa dziewczyna.
-Ja przepraszam, nie zauważyłam cię.
-Jasne, mnie się nie da nie zauważyć. -powiedziała lekceważąco. Coś czuję, że się nie polubimy.
-Masz rację. Zakładasz na siebie tyle świecidełek i tapety, że aż głowa boli jak się na ciebie patrzy.-powiedziałam, a ludzie wokół nas cicho się zaśmiali.
-Czy ty śmiesz ze mnie żartować?- zapytała robiąc przy tym groźną minę.
-Nie. No co ty? Jak mogłabym się śmiać z tak pięknej i przecudownej królowej.- powiedziałam jednocześnie śmiejąc się.
-Nie no to już szczyt wszystkiego! Za kogo ty się kurde uważasz ?!- wywrzeszczała robiąc się cała czerwona.
-Dobra spadaj bo mi tlen zabierasz.-zakończyłam rozmowę i weszłam do szkoły. Na korytarzu wszyscy się na mnie patrzyli, ale się im nie dziwię. Pierwszy raz od początku roku szkolnego przyszłam normalnie ubrana do szkoły. Kurcze nie było mnie chwile w szkole i już namnożyły się jakieś plastyczki, ten świat schodzi na psy.
Przechodząc obok szafki natknęłyśmy się na Trish, która miała bardzo niezadowoloną minę.
-Hej Trish.-przywitałyśmy się.
-Dzięki, że na mnie poczekałyście...-powiedziała i udała obrażoną.
-Oj sorki. Traszko nie gniewaj się.-powiedziałyśmy i zrobiłyśmy smutne miny.
-No dobra ostatni raz wam wybaczam. -powiedziała uśmiechnięta.
-Ally nieźle dogadałaś tej Navarro-pochwalił mnie jakiś chłopak przechodzący obok nas. Ja tylko uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę i spojrzałam się za siebie. Tam zauważyłam Violette tulącą się do Austina. Obok nich stała ta cała Navarro i jakiś chłopak z włoskimi rysami twarzy. Widząc to moja pięść z każdą kolejną sekundą zaciskała się coraz mocniej. Miałam ochotę tam teraz podbiec i wydrapać oczy tej całej Violi. Ona mi na serio działa na nerwy. Gdyby nie Dez który teraz do nas podszedł to bym pewnie rzuciła się na tą parę gołąbeczków.
-Hejo. Co macie takie grobowe miny ?-zapytał próbując odgadnąć na co się tak patrzymy. Kiedy trafił do celu opadła mu szczęka.
-Czy oni są razem ?-zapytał nie odrywając od nich wzroku. Zanim zdążyłam mu coś odpowiedzieć do nas przybiegła Navarro.
-Deziątko to ty ? Jak się cieszę.-pisknęła i przytuliła się do rudego. My zdziwione popatrzyłyśmy na siebie, a  oczy Trish zaszkliły się.
-Natalia to ty ? Tak bardzo tęskniłem.-podniósł ją i okręcił parę razy wokół własnej osi. Zdruzgotana Patricia uciekła ocierając łzę spływającą po jej policzku. Ja wraz z Bailey popatrzyłyśmy na Deza kręcąc głową i pobiegłyśmy za przyjaciółką. Znalazłyśmy ją w łazience. Cicho szlochała opierając się o zlew. Podeszłyśmy do niej i przytuliłyśmy ją z całej siły.
-Trish nie płacz. Nie warto wylewać swoich cennych łez przez taką błahostkę.-powiedziała Bailey.- Trish, może ten plastyczek to jego stara znajoma. -dodała.
-Ja wiem, że to jego stara znajoma. Ally pamiętasz jak kiedyś Dez nam opowiadał o jego starej przyjaciółce o imieniu Natalia ? On wtedy tak ją chwalił, mówił o niej z taką miłością, mimo że był jeszcze dwunastolatkiem. Zgadzając się na chodzenie z nim wiedziałam, że on nadal się w niej podkochuje, ale myślałam, że ona już nie wróci, a teraz okazuje się, że wróciła. -powiedziała kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Widzę, że nie tylko ja mam tak dziwnie pokręconą sytuację sercową. Nie jest łatwo patrzeć jak twoja przyjaciółka cierpi. Mimo że chcesz jej pomóc, to nie wiesz jak to zrobić. Możesz jedynie płakać razem z nią.
-Ej Trish, a skąd wiesz, że Dez jeszcze się w niej kocha?-zapytałam.
-Bo to przecież widać. Nie widziałaś jak na nią patrzył?
-Dobra Trish przestań się mazać i wyjdźmy stąd. Musisz pokazać mu, że jesteś silna i lepsza niż ta Natalia.-powiedziała stanowczo Bailey, a ona wykonała jej polecenie. Szłyśmy przez korytarz szukając wzrokiem Deza. Znalazłyśmy go dopiero pod szafką Austina. Byli tam sami i o czymś rozmawiali. Skorzystałyśmy z tego, że nie zostałyśmy zauważone i schowałyśmy się za kwiatkiem znajdującym się nieopodal szafki Moona. Podsłuchałyśmy ich rozmowę.
-Stary czemu mi nie powiedziałeś, że Nata jest w Miami? Wiesz, że  ona mi się kiedyś strasznie podobała. -powiedział rudy.
-A teraz?
-Co teraz?
-A teraz ci się podoba?
-Nie wiem. To dość trudne pytanie. Dawno się z nią nie widziałem, a poza tym teraz mam Trish. Nie chce jej ranić. Dzisiaj ode mnie uciekła jak zobaczyła mnie i Nate razem.
-Wiesz stary ty razem z Trish do siebie pasujecie, tylko że nie wiem jak to zrobisz, że będziesz w dwóch miejscach na raz?
-Ale co masz na myśli?
-No to, że ja, ty, Trish, Bailey i Ally już nigdy nie będziemy jedną paczką.-powiedział Austin, a we mnie jakby coś pękło. Nie powiedział mi tego prosto w oczy, a ja poczułam jakbym dostała w twarz. Wiedziałam, że nasza miłość jest już skończona, ale myślałam, że przyjaźń zostanie na wieki. Moje oczy się zaszkliły. Już nie wytrzymałam i wyszłam z ukrycia. Nie mogę w to uwierzyć jak ta Violetta go zmieniła. Stanęłam twarzą w twarz z blondynem, a jego wyraz twarzy zmienił się z poważnej na zaskoczoną.
-Ty na serio nie masz serca. Myślałam, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy będziemy przynajmniej przyjaciółmi. -powiedziałam patrząc prosto w jego oczy. Widziałam w nich smutek i rozczarowanie.
-Nie wiedziałem, że jesteś tak naiwna.-stwierdził po chwili.
-Co masz namyśli?-zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Przyjaźń może zakończyć się miłością, ale miłość nigdy nie kończy się przyjaźnią. Zawsze jest coś nie tak, zawsze ktoś będzie cierpieć, więc najlepiej jest zapomnieć o istnieniu drugiej osoby.-powiedział z wyrzutem i odszedł. Stałam w jednym miejscu bez ruchu. Nie wiem skąd  u niego tyle nienawiści  i chłodu. Po pewnej chwili podbiegły do mnie moje przyjaciółki i zaczęły mnie pocieszać, lecz na marne. Już chyba nic dzisiaj nie poprawi mojego humoru. Dlaczego ja nie mogę zapomnieć o Austinie? Dlaczego nie mogę o nim zapomnieć? Moje życie jest bez sensu. Myślałam, że Austin i Dez, to moi prawdziwi przyjaciele, a jednak się myliłam. Nigdy bym nie pomyślała, że zostawią mnie wtedy, kiedy najbardziej będę ich potrzebować. Na Leona dzisiaj też nie mogłam za bardzo liczyć, bo nie pojawił się dzisiaj w szkole. Pewnie poszedł do lekarza ze swoim nadwyrężonym nadgarstkiem. Po wczorajszej bójce z Moonem cały czas narzekał na ból nadgarstka. Nic dziwnego, że nie było go dzisiaj w szkole.
Szłam sobie właśnie samotnie ulicą, delektując się delikatnym, ciepłym wiaterkiem. Wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Cieszyłam się tą błoga chwilą. W końcu mogę trochę odpocząć od codziennych problemów. W pewnym momencie uderzyłam się ramieniem o czyjś bark. Powiedziałam ciche sorry i popatrzyłam na osobę którą przed chwilą staranowałam. Widząc twarz tej osoby nie dowierzałam moim oczom. Przetarłam je myśląc, że mój mózg próbuje mnie oszukać, lecz niestety twarz poszkodowanego nie zmieniła się. Wpatrywałam się cały czas w twarz tego człowieka. Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam. Czułam jakby odebrano mi mowę, jakbym była bezradnym niemowlęciem.
-Ally coś się stało? Zobaczyłaś ducha, że tak na mnie patrzysz?-powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy Zack. Tak, to ten sam Zack Martin, który parę lat temu mnie skrzywdził.
-Po co wróciłeś tu, do Miami?!-zapytałam z wyrzutem.
-Bo moje życie bez ciebie jest takie puste. Zrozumiałem, że popełniłem wielki błąd zdradzając cię z tamtą panną. Wiem, że nie masz żadnego chłopaka, wiec pomyślałem sobie, ze do mnie wrócisz. Przecież nie zaprzeczysz, że nadal coś do mnie czujesz.-powiedziała tryumfalnie się uśmiechając.
-Chyba na głowę upadłeś. Kiedy ostatnio brałeś leki? Pokaż, nie masz czasem gorączki-zapytałam kpiąc z niego.
-Ally, kotku daj mi drugą szansę. Przecież każdy na nią zasługuje.
-Drugą szansę?! A umiesz zapalić drugi raz tą samą zapałkę?-powiedziałam próbując go wyminąć, lecz ten złapał mnie za nadgarstek.
-Puść mnie!-wrzasnęłam.
-Skoro nie chcesz po dobroci, to będzie siłą. I tak jeszcze będziesz moja. Zobaczysz. Wiesz, że ja jestem do wszystkiego zdolny. -wysyczał przez zęby i odszedł. Stałam osłupiona na samym środku chodnika, patrząc na mój zaczerwieniony nadgarstek. Słowa Zacka bardzo dużo dały mi do myślenia. Wiem, że on może posunąć się do bardzo drastycznych rzeczy. Chyba powinnam zacząć się bać.
________________________________________________________________
Hejo. Na samym początku chcę Was przeprosić za ten miesiąc nieobecności, ale blokada robi swoje. Włączałam sobie Worda, kładłam ręce na klawiaturze i nic. Miałam pustkę w głowie, nie potrafiłam nic napisać. Ale na szczęście wraz z moimi jutrzejszymi urodzinami przyszła do mnie wena.
Mam do Was pewną informację dotyczącą drugiego bloga. Postanowiłam, że zacznę go kontynuować dopiero jak skończę tego bloga.
I mam do Was pytanie czy moglibyście polecić mi jakąś ciekawą książkę, bo za niedługo będę lecieć samolotem ponad 10 godzin i przydałaby mi się jakaś dobra książka. Może być byle jakiego gatunku, tylko żeby była ciekawa. 
PS. W końcu są Wakacje !!!

 

środa, 11 czerwca 2014

Informacja....

Cześć, na samym początku chcę Was przeprosić za nieobecność na blogu, ale niestety złapała mnie blokada... Piszę tą notkę do Was, po to, żeby zapytać się czy chcecie żeby w tym opowiadaniu byli bohaterowie z "Violetty"? Ja na samym początku też byłam przeciwna dodaniem ich do bloga, ale po wielu namolnych prośbach mojej przyjaciółki zgodziłam się na to. Jeśli chcecie to mogę zmienić bohaterów z serialu "Violetta"  na kogoś innego. Bardzo bym też chciała prosić o to, żebyście się nawzajem nie obrażali. Rozumiem, że komuś się coś nie podoba i cenię jakąkolwiek krytykę, ale komentarzy z przekleństwem, które obrażają mnie lub kogoś innego nie toleruję. To mnie wręcz denerwuje. Także pewny Anonimku, który napisałeś mi ten oto komentarz : "Spieeerdalaj od leona nie bedzia z zadna dziwka jak ally a zakochana w żellkach :-) fajny blog :-P a ty ptzestan to mieszac bo violetta to violetta a austin i ally to jacys debile nie nawidzie ich i da dziwni wiec na e pisz o violetcie bo to nie ma sensu zrozumialas bo mi sie ta historyjka nie podoba zaden rozdzial mi sie nie podoba zero zaskoczenie nia i nudne. I ogarnij sie dziwko bo ci napierdoje zobaczysz nie chcesz ze mba zadzierac .I lecz sie bo chyba masz jakies urojenia wiec zamknij sie i nie pisz o violettcie bo to blog o austinie i ally kumasz czy mam ci to wytlumaczyc ???!!! Cococ podskoczysz to pozalujesz spierdalaj koniu i przestan tak pisac :-D zycze wyzdeowienia z twoich chorob psychicznych albo zmniejszenie ich ..........:-)" nie myśl sobie, że jakoś mnie zniechęciłeś do pisania, wręcz przeciwnie. Hejterów mam głęboko, głęboko w d****, więc nie przejmuję się takim czymś. I masz mi nie grozić. Jak ci się nie podoba mój blog, to go nie czytaj.  Dziękuję CI ~♥~Nancy~♥~ za bronienie mnie, ale nie musisz tego robić, bo nie należy na takie tandetne hejty zwracać uwagi, bo to tylko skraca Twój cenny czas. 
A resztę czytelników proszę o to, żeby w komentarzu napisali czy chcą nowych bohaterów, czy też nie. 
Natka =3  

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 56 "Ja chcę ruszyć do przodu, a nie stać w tym samym miejscu co on..."

Austin Następnego dnia

Czy byliście kiedyś zakochani w dwóch osobach naraz ? Bo ja tak. Pewnie myślicie, że to jest niedorzeczne i nierealne. Ja też do niedawna myślałem, że kochać się da tylko jedną osobę, a jednak, myliłem się. Zakochałem się w dwóch dziewczynach, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wiem którą wybrać. Najchętniej chodziłbym z dwoma naraz, ale to by było niefair wobec dziewczyn. Jakby się dowiedziały, to pewnie by mnie zatłukły.  Do obydwóch dziewczyn coś czuję, obydwie kocham, tylko nie wiem którą bardziej. Nigdy nie sądziłem, że moje sprawy sercowe, aż tak się pokomplikują. Kiedyś gdy miałem podobne problemy chodziłem po rady do przyjaciela. No właśnie...Dez na pewno mi doradzi. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer do rudego. 
-Halo ? 
-Hej Dez. Potrzebuję rady. 
-No to gadaj. O co chodzi ?
-No bo nie wiem którą wybrać. Ally czy Viole ? 
-Że co ? Ty coś jeszcze czujesz do Violetty ?
-No tak...
-Stary, ty wiesz, że ja zawsze będę po stronie Ally. 
-Czyli powinienem ją wybrać ?
-Tak. Najlepiej zapomnij o Violettcie.
-Ale wiesz, to jest trudne. Viola to moja pierwsza miłość.
-Wiem stary, ale ty musisz się zdecydować na jedną z nich. Najlepiej na Ally, ale skoro nie chcesz jej, to wybierz Violette.
-Ja nie powiedziałem, że nie chce Ally.
-Ale tak pomyślałeś.-powiedział, a mnie zatkało. Miał rację. Ja już sam nie wiem co czuję. Z jednej strony jest Ally, którą myślałem, że kocham nad życie, a z drugiej strony jest Violetta, czyli moja pierwsza wielka miłość.
-Austin coś się stało ?- spytał Dez.
-Nie, nie. Dzięki za radę. -rozłączyłem się. Rozmowa z Dezem dała mi dużo do myślenia, ale i tak mój problem się nie rozwiązał.

Ally

Dlaczego żeby o kimś zapomnieć trzeba zmarnować dużo czasu ? Dlaczego zakochujemy się w nieodpowiednich osobach ? Jeszcze niedawno myślałam, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, a teraz ? Teraz najchętniej uciekłabym stąd na drugi koniec świata. A może to nawet dobry pomysł ? Uciekłabym i nie musiałabym więcej cierpieć. Tylko to byłoby wtedy nie w porządku wobec mojej rodziny i przyjaciół. Moje życie, to jedna wielka katastrofa. Wszystko mieniło się w błyskawicznym tempie. Rodzice wzięli rozwód, siostra się wyprowadziła, Zack mnie zdradził, Jack chciał ze mnie zrobić jakąś dziwkę, a Austin ? Austin się mną bawił. Robił ze mną co chciał. Robił wszystko, żeby zapomnieć o Violettcie. To jeden wielki oszust, a mimo to, ja nadal go kocham. Nie wiem dlaczego nie mogę on nim zapomnieć. Dlaczego on mi się tak podoba ? Może nie zrobiłam dobrze wrzucając Austina w łapska tej całej Violetty ? Ona na serio działa mi na nerwy. Jakbym mogła, to wydrapałabym jej oczy, ale tego nie zrobię, a przynajmniej mam taką nadzieję. Mogłabym tak o tym rozmyślać godzinami gdyby do mojego pokoju nie weszła mama.
-Kochanie masz gościa.-powiedziała uśmiechnięta i wyszła, a w drzwiach stanął Leon.
-Hej.-powiedziałam uśmiechając się.
-Siema. Co tam u ciebie ? 
-Nic się nie zmieniło, tylko mam trochę zły humor.
-A co się stało ?
-No bo, powiedziałam Austinowi, że już nigdy do niego nie wrócę, bo wiem, że on kocha Violette.
-Oj Ally...I co ja mam ci teraz powiedzieć ? -zapytał.
-Wystarczy, że mnie przytulisz.- powiedziałam, a on wykonał moje polecenie. Przy Leonie czułam się taka bezpieczna, czułam, że on nigdy mnie nie skrzywdzi.
-Wiesz co ? Mam świetny pomysł, żeby poprawić ci humor.-powiedział i pociągną mnie za rękę na dół.
-Ale gdzie ty mnie prowadzisz ?-zapytałam zdziwiona.
-To niespodzianka, a teraz ubieraj buty i wychodzimy.-rozkazał, a ja z rozbawieniem wykonywałam jego polecenie. Po wyjściu z domu Leoś złapał mnie za rękę, a ja poczułam się tak dziwnie, ale nie zabrałam ręki. Po 5 minutach drogi mój przyjaciel zawiązał mi opaskę na oczy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Pamiętam jak za dawnych czasów, kiedy byliśmy jeszcze w przedszkolu, to Leon zawsze robił mi takie niespodzianki.
-Daleko jeszcze?-zapytałam.
-No już możesz ściągnąć opaskę. -powiedział, a moim oczom ukazał się stary, kolorowy budynek z placem zabaw dookoła. W moim oku zakręciła się pojedyncza łza.
-Pamiętasz to ? - zapytał mnie mój towarzysz.
-Jak mogłabym o tym zapomnieć ?-zapytałam spoglądając na moje stare przedszkole, w którym wszystko się zaczęło. To w tym budynku poznałam Leona, niestety te przedszkole nie funkcjonuje już od dobrych pięciu lat.
-A pamiętasz tą piaskownicę ? -zapytał z uśmiechem.
-Tak. Tu się pierwszy raz spotkaliśmy i przy okazji pokłóciliśmy się o wiaderko.- wspomniałam śmiejąc się. 
-Jak to szybko minęło...niedawno bawiliśmy się w tej piaskownicy, a teraz...teraz jesteśmy już prawie dorośli. Nie spodziewałem się, że to minie tak szybko.
-Ja też nie, ale liczy się to, że przeżyliśmy te 10 miesięcy razem i dobrze się bawiąc.-powiedziałam, a on się uśmiechnął.
-Chodź pójdziemy gdzieś indziej. -pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do parku, do którego uwielbiam chodzić. Chodząc między drzewami uśmiechałam się, ten park to było nasze ulubione miejsce.
-Leon...uwielbiam cię. Ty zawsze wiesz jak mnie pocieszyć. Co ja bym bez ciebie zrobiła-powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka.
-Ally co to za blizny na twojej ręce ?-zapytał zdziwiony, a ja poczułam jakbym dostała w twarz. Co ja mu teraz mam powiedzieć ? No wiesz cięłam się przez chłopaka ? A może mam skłamać?
-Ally ? Cięłaś się ?- zapytał, a ja milczałam, z mojego oka poleciała łza.
-Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz ? To nie najlepszy pomysł na uciekniecie od problemów. Masz przyjaciół, którzy ci zawsze pomogą, masz mnie.-powiedział, a ja rozpłakałam się ma dobre.
-Przyjaciele mi nie pomogli. A zresztą ty nie wiesz ja się czułam robiąc to.
-Właśnie, że wiem, sam to robiłem. -powiedział pokazując mi swoje blizny na ręce.
-Też myślałem, że to najlepsze wyjście, dopóki mama nie zapisała mnie do psychologa. Ta terapia bardzo mi pomogła i ja teraz namawiam wszystkich do tego, żeby się nie cięli. Wiem, że życie czasami potrafi dać w kość, ale nie należy się tym przejmować. Wystarczy wysoko podnieść głowę i dumnie kroczyć po ziemi.-przytulił mnie i otarł moje łzy.
-Chodź usiądziemy na ławce i powiesz mi dlaczego się cięłaś.

Austin

Minęło parę godzin, a ja nadal nie wiem którą dziewczynę wybrać. Czemu to jest takie trudne. "Może nie powinienem wybrać żadnej z nich ?"-pomyślałem wyglądając przez okno. Była piękna pogoda, w sam raz na spacer po parku. Świeże powietrze dobrze mi zrobi, więc postanowiłem wyjść z domu. Chodziłem sobie spokojnie po parku aż natknąłem się na pewną osobę. Tą osobą był mój dawny przyjaciel Federico.
-Federico ? -zapytałem zdziwiony.
-Austin ? 
-Co ty tu robisz ? -uśmiechnąłem się.
-No przeprowadziłem się tu tydzień temu. A ty ?
-No ja też się tu przeprowadziłem, tylko że ponad 2,5 lata temu. -powiedziałem siadając obok niego na ławce. Nie sądziłem, że jeszcze się spotkamy. Kiedyś w przedszkolu ja, Dez, Viola, Naty i Federico tworzyliśmy zgraną paczkę, ale to się zmieniło gdy poszliśmy do szkoły. Wtedy każdy się gdzieś wyprowadził. Dez do Miami, Viola do Argentyny, Natalia do Hiszpanii, a Fede do swoich rodzinnych Włoch. Federico był dla mnie drugim najlepszym przyjacielem, który mnie zawsze wspierał. Jako dzieci mieliśmy wspaniały kontakt, lecz po jego przeprowadzce bardzo oddaliliśmy się od siebie.
-Stary co tam u ciebie ? -zapytał.
-A nic wszystko po staremu, tylko mam jeden wielki problem. Zakochałem się w dwóch dziewczynach na raz.
-Współczucie. Też tak raz miałem i pół roku zastanawiałem się którą wybrać, aż w końcu wybrałem i to na dodatek tą niewłaściwą.
-Że co ? Czyli, że ja też tak będę miał ? 
-Nie, a zresztą nie wiem, nikt tego nie wie, każdy ma w życiu inaczej. A co to za szczęściary ?
-Jedną znasz.
-Serio? Kto to?
-To Violetta.

-Violetta ?! To ona jest tu w Miami ?
-No, a ta druga to śliczna szatynka o oczach brązowych ja rzeka czekolady..-rozmarzyłem się.
-Stary, tylko mi się tu nie obśliń.-powiedział mój przyjaciel i cicho się zaśmiał.
-Dzięki wiesz...-powiedziałem sarkastycznie i spojrzałem przed siebie, a tam zauważyłem coś co mnie bardzo zabolało. Zauważyłem tam Ally, która przytulała się do Leona. Mówiła, że to nie przez niego ze mną zerwała, tylko przez to, że kocham Violette jasne...Mogła powiedzieć, że podoba jej się ten Leon, zrozumiałbym. Dlaczego ona mnie okłamała ? Po prostu zachowała się jak jakaś idiotka. Teraz już wiem dlaczego Jack chciał zrobić z niej dziwkę, bo ona się puszcza na lewo i prawo. Ja zniosę wszystko, ale nie kłamstwo.
-Sorry Fede, ale musze cię na chwile opuścić.-wysyczałem.
-Ale co się stało ?- zapytał, lecz ja już mu nie odpowiedziałem, bo ruszyłem w stronę gołąbeczków. Najchętniej bym teraz poobijał mordę temu lalusiowi, niech się trzyma z daleka od Ally. Ja to wiedziałem, że ona mnie dla niego rzuciła, za dobrze ją znam. Ciekawe jak długo chciała mnie tak jeszcze okłamywać. Przecież ten związek i tak by wyszedł na jaw. Teraz widzę jak Allyson mnie kochała, ona się tylko bawiła moimi uczuciami.
-Powiedziałaś mi, że nie zerwałaś ze mną z względu na niego.-powiedziałem wskazując na Leona. Gdy usłyszeli mój głos, to odskoczyli o siebie jak oparzeni.
-Austin...co ty tu robisz ? -zapytała zdziwiona.
-Stoję, a co nie widać ? Za to ty obściskujesz się tu z tym lalusiem.
-Po pierwsze nie obrażaj Leona, po drugie co cię to obchodzi, mogę robić co chcę, bo my już od dawna nie jesteśmy razem, a po trzecie nie kłamałam mówiąc dlaczego z tobą zrywam. 
-Ta jasne. Jack miał rację mówiąc, że jesteś jedną wielka dziwką!-krzyknąłem z nadmiaru emocji, a ona zrobiła zdziwioną minę, pewnie nie spodziewała się tego po mnie, zresztą ja też nie. Powiedziałem to nie myśląc co mówię. Z jej oka spłynęła łza, a ja poczułem jak moje serce się rozrywa.
-Ej teraz przesadziłeś. Nie będziesz mojej przyjaciółki wyzywać od dziwek ty obszczymurze !- wrzasnął wkurzony Leon.
-A ty się nie wtrącaj!-wrzasnąłem i pchnąłem go z całej siły, a on upadł na podłogę. Ally do niego podbiegła i puściła mi zabójcze spojrzenie.
-Nie wystarczy ci, że mnie obraziłeś ?!-wrzasnęła.
-To niech się on nie miesza w nasze sprawy.-powiedziałem już trochę spokojniejszy i nie zauważyłem jak Leon wstaje, poczułem tylko mocne uderzenie pięścią  twarz, po czym upadłem na ziemie, a z mojego nosa puściła się krew.

Ally

Słowa Austina bardzo zabolały. Nigdy nie spodziewałam się tego, że usłyszę od niego takie słowa, ale przynajmniej dzięki temu wiem, że on to jedna wielka  świnia która nie ma uczuć ani serca. Kochany Leon mnie obronił, teraz wiem, że o to prawdziwy przyjaciel. Nie zostawił mnie z tym samej. Takiego przyjaciela, to ze świecą szukać. Szkoda mi tylko Austina. Biedak dostał w nos, ale w sumie zasłużył sobie, nie będę go żałować, bo po co się do mnie przyczepił ? Przecież wszystko sobie wczoraj wyjaśniliśmy. Czy on nie umie pojąć tego, że my nie jesteśmy sobie pisani ? Violetta powinna zostać jego dziewczyną, idealnie do siebie pasują, a Austin powinien zacząć żyć swoim życiem. Skoro on mnie tak kocha to dlaczego nie da mi spokoju i dlaczego nazwał mnie dziwką ? On chyba się nie umie zdecydować i przez co cierpi. Raz mu się podobam ja, raz Violetta. Jeśli się nie opamięta to za niedługo zostanie sam. Ja chcę ruszyć do przodu, a nie stać w tym samym miejscu co on...
_________________________________________________________________________________
Hejo i jak się podoba rozdział ? Według mnie jest taki nijaki i nudny, nic się w nim nie dzieje, a to wszystko jest wynikiem braku weny. Tydzień temu zapytałam się Was czy chcecie wątek miłosny Austina i Violetty i wyszło na to, że są 4 głosy na nie i 8 na tak, ale ja postanowiłam zrobić coś co pewnie zadowoli każdego, ale nie mogę tego zdradzić, bo wtedy będziecie wiedzieć co będzie się działo w przyszłych rozdziałach, a szczerze mówiąc, to ja sama jeszcze nie wiem co będzie w przyszłych rozdziałach. A co do drugiego bloga, to postanowiłam go kontynuować, lecz niestety będę go trochę zaniedbywać.
Już za 26 dni wakacje, ale to szybko minęło...
Natka =3