niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 53"Moje życie jest ostatnio jakieś dziwne.W ciągu paru miesięcy zmieniło bieg, tak jaby coś zmusiło mnie do zejścia z bezpiecznej drogi i zmienienia kierunku."

Następnego dnia

Obudziłam się dość wcześnie i mimo tego, że bardzo chciałam znowu zasnąć, to nie mogłam. Na sali leżałam sama, przez co nie miałam możliwości odezwać się do kogoś. Cisza, która tu panowała była przerażająca i rozbrajała moje wszelkie myśli. Przez okno przebijały się delikatne promienie słoneczne, a szpital budził się powoli do życia. Za oknem było można dostrzec paru zabieganych ludzi, którzy spieszyli się do pracy czy szkoły. Na ławce siedziała para starszych ludzi, a gdzieś w odległym kącie zauważyłam grupkę ludzi. Byli ubrani na czarno. Z łatwością wszystkich tam rozpoznałam. Stali tam wszyscy Ci, którzy razem zemną należeli i wciąż należą do tzw. "bandy". Palili jakieś świństwo. Po chwili dostrzegłam wśród nich Jack'a. No niby od mojego ostatniego spotkania z nim minęło kilkanaście dni, ale ja się czuję, jakby to zdarzyło się wczoraj. Czuję, jakby wczoraj zmuszał mnie do tych wszystkich wstrętnych rzeczy. To przez niego mam ochotę cały czas imprezować. Mam nadzieję, że nie uzależniłam się od tych narkotyków, które mi dawał. Rozejrzałam się po sali i dopiero po krótkiej chwil zauważyłam, że w "moim pokoju" siedzą moi rodzice wraz z Bailey i Emmą.
-Hej, co wy tu robicie ?- zapytałam z uśmiechem.
-Oglądamy naszą córeczkę.-powiedziała odwzajemniając uśmiech mama.
-A gdzie jest Miley ?
-Została w domu z Markiem.- powiedziała wlepiając wzrok w podłogę. Pewnie czuła się nieswojo rozmawiając o swoim nowym mężu przy swoim ex, z którym spędziła tyle lat. Nadal nie rozumiem jak ojciec mógł nas zostawić. Złamał przysięgę i zdradził mamę. Mimo że od tego zdarzenia minęło już prawie dwa lata, to ja nadal nie mogę mu tego wybaczyć. Ponoć niedawno urodził mi się mój pierwszy braciszek. Cieszę się z tego, tylko szkoda, że jeszcze go nie widziałam i pewnie nigdy nie zobaczę.
-Tato, a jak się nazywa mój nowy braciszek ? - zapytałam, a on zrobił zdziwioną minę, zresztą moja mama też, a to dlatego, że mój ojciec nie raczył nas poinformować o tym, że ma nowe dziecko. Ja dowiedziałam się tego od Bailey.
-Że co ? Mam brata i dopiero teraz się o tym dowiaduję ? -wrzasnęła zdezorientowana Emma i wraz z ojcem i matką spojrzeli na mnie oczekując wyjaśnień.
-No co ? Nie patrzcie się tak na mnie bo i tak wam nie powiem skąd to wiem. No to w końcu jak on się nazywa ?
-Ee... nazywa się Liam.- mój tata się trochę speszył.
-A pokażesz mi jego zdjęcie ?-zapytałam z słodziutkim uśmiechem, a on wyciągnął swój telefon, trochę w nim poszperał i odwrócił go w moją stronę pokazując mi słodziutkiego dzidziusia.
-Ooo...jaki słodziutki. Podobny do ciebie tato.
-Ma oczy takie same jak ty kochanie, a śmieje się tak samo jak Emma.
-A na długo tu zostajecie ? -skierowałam pytanie do taty i Bailey.
-Zostaniemy tu jeszcze dwa dni.-odezwała się moja przyjaciółka.
-Co ? Ja się jeszcze nie zdążyłam tobą nacieszyć. A nie możecie się tu z powrotem przeprowadzić ?
-Nie córeczko, ja mam w Londynie prace i rodzinę.- powiedział tata, a mi zrobiło się trochę przykro, no bo jakby nie było to tutaj też ma rodzinę.
-A Bailey nie mogła by się tu przeprowadzić ?
-To nie ode mnie zależy. Bailey musiałaby się swojej matki zapytać. Ale nawet jakby mogła, to przecież jest niepełnoletnia i nie miałaby gdzie mieszkać.
-Mogłaby zamieszkać z nami.-powiedziała mama.
-Naprawdę ?-zapytałam szczęśliwa.
-No tak dla mnie to żaden problem.
-No, ale i tak trzeba się zapytać mamy Bailey czy może się tutaj przeprowadzić.-oznajmił tata.
-No to zadzwoń do niej.-powiedziała Bailey, a mój ojciec wstał z krzesła i wyszedł na korytarz dzwoniąc do swojej żony. Wrócił po około 5 minutach.
-I co ? -zapytałyśmy.
-Bailey może się tu przeprowadzić.-powiedział po czym ja i moja przyjaciółka przytuliłyśmy się z całej siły i zaczęłyśmy piszczeć.
-Jutro polecę do Londynu i przywiozę Ci wszystkie twoje rzeczy prywatnym samolotem.-no tak mój tatuś może sobie pozwolić na prywatne samoloty odkąd jego nowy teść załatwił mu pracę jakiegoś tam producenta.
-Dziękujemy.-odpowiedziałyśmy ja i Bailey. Resztę poranka przegadaliśmy. O około 14 moja mama wraz z ojcem musieli wyjść, ale za to przyszli do mnie moi przyjaciele i narzeczony mojej siostry. Z nimi też bawiłam się bardzo dobrze. Cieszyło mnie to, że znowu będę miała blisko siebie jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek. Mimo że znam ją dość krótko, to czuję, że mogę jej zaufać bardziej niż Trish, z którą znam się od bardzo dawna.

Austin

Czuję się podle, ponieważ niedawno poprosiłem Ally o chodzenie, a teraz potajemnie spotykam się Violettą, ale nie spotykamy się tak jak chłopak z dziewczyną tylko jak przyjaciele. No niby to nic złego, ale każdy mógłby teraz powiedzieć, że zdradzam Ally, mimo że z nią nie chodzę. Na razie wole jej o tym nie mówić bo wiem, że już dużo razy ją zraniłem i nie chce tego znowu zrobić. Wiem, że to jest nie fair, ale to jest teraz najlepsze wyjście z tej sytuacji. Ja już sam ni wiem czy ja i Ally powinniśmy być razem, bo przecież ja ją cały czas krzywdzę. Ona ma wokół siebie dużo chłopaków, którzy dają jej więcej szczęścia niż ja np. taki Leon. Widzę jak on na nią patrzy, z chęcią wyznałby jej miłość, ale się boi, że Ally ma chłopaka. Może powinienem mu odstąpić miejsce na kandydata do jej chłopaka ? A może powinienem do końca walczyć o moją ukochaną ? Nie wiem, potrzebuję porady przyjaciela. Spojrzałem na Deza, pociągnąłem go za rękę i wyszedłem z nim na korytarz.
-Co stało stary ? -zapytał zdezorientowany.
-Potrzebuję rady dobrego przyjaciela.-powiedziałem wlepiając wzrok w podłogę.
-Możesz na mnie liczyć.-uśmiechnął się dodawając mi otuchy.
-No bo... nie wiem co mam dalej robić, nie wiem czy mam dalej walczyć o Ally.
-A więc to o to chodzi. Stary moim zdaniem ty powinieneś walczyć o nią do samego końca. Ally jest wspaniałą dziewczyną, która cię kocha, drugiej takiej nie znajdziesz. Nie wiem w ogóle czemu się nad tym zastanawiasz.
-No bo ja ją cały czasz ranię, a ja nie chcę żeby ona cierpiała i to jeszcze przeze mnie. Jak odejdę od niej to ona na pewno będzie szczęśliwa.
-Czy ty się słyszysz ? Ona najbardziej będzie cierpieć jak ty ją zostawisz.
-Więc co powinienem zrobić ?
-Powinieneś o nią walczyć. Pokaż jej jak bardzo ci na niej zależy.
-Dobra, dzięki stary. Jesteś najlepszym przyjacielem na  świecie.-przytuliliśmy się po męsku i wróciliśmy do sali, w której znajdowali się nasi przyjaciele.
-Coś się stało, że tak nagle wyszliście ? - zapytała Bailey.
-Nie, Austin mi chciał coś pokazać.-powiedział Dez siadając na krzesło.

Parę dni później (Ally)

Nareszcie dzisiaj wychodzę z tego przeklętego szpitala. Jestem tak strasznie szczęśliwa. Tylko niestety jest jeden minus- muszę chodzić o kulach jeszcze przez jakiś tydzień albo nawet dwa tygodnie. Bailey już ponoć przeprowadziła się do mojego domu, a ojciec wrócił już do Londynu. Za godzinę lekarz powinien przynieść mi wypis, a mojej mamy i ojczyma nadal nie ma. Już powoli zaczynam się martwić. Nagle, nawet nie wiedząc kiedy zatraciłam się w swoich myślach. Ostatnio zdarza mi się to dość często. Coś mi się wydaje, że moje życie jest ostatnio jakieś dziwne. W ciągu paru miesięcy zmieniło bieg, tak jakby coś zmusiło mnie do zejścia z bezpiecznej drogi i zmienienia kierunku. W ciągu paru miesięcy zmieniłam się nie do poznania.
Po parunastu minutach myślenia do sali wszedł lekarz wraz z moją matką i ojczymem. Doktor podał mi wypis, który szybko podpisałam i oddałam. Mark wziął moje walizki, a mama pomogła mi iść. Po chwili siedziałam już w aucie i szczęśliwa ruszyłam do domu.
_____________________________________________________________________________
Tak, wiem spóźniłam się z rozdziałem i on w ogóle jest taki jakiś dziwny, zepsułam początek i koniec. Czasami zastanawiam się czy ja w ogóle powinnam pisać opowiadania. A co tam u Was ? U mnie w miarę dobrze tylko, że lekarze się uparli, że jeszcze tydzień musze łazić w gipsie. U Was też jest tak ciepło jak u mnie ? Siedzę na dworze i nie umiem wytrzymać bo jest tak ciepło.
Ok to ja teraz spadam i lecę się uczyć na fizykę.
Do napisania <3
Natka =3


-
 

2 komentarze:

  1. U mnie słoneczko świeci.
    Zdrówka ci życzę.
    Rozdział boski nie mogę się doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam w miarę pogodę :D
    Szybkiego powrotu do zdrowia :D
    Rozdział boski i zajefajny i nic nie zepsułaś :D czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Cenię sobie porządną krytykę, bo pozwala mi ona dostrzec, co zmienić.
Ale jeśli masz zamiar hejtować, zrezygnuj, ponieważ tylko stracisz czas. Hejty i wszystkich hejterów mam głęboko w d***e.

"Zawsze byli i zawsze będą tacy, którzy nienawidzą." -T.G.