niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 54 "Serce kobiety, jak i mężczyzny możemy porównać do starannie zrobionego z kolorowych szkiełek okna zwanego witrażem. Między tymi sercami jest tylko jedna różnica, a mianowicie, gdy weźmiemy kamyk i rzucimy nim w serce mężczyzny, to zbijemy tylko jedno szkiełko, a gdy rzucimy nim serce kobiety, to zbijemy cały witraż. "

Życie, to taki piękny dar którym został obdarzony każdy z nas. Dzięki niemu możemy zrobić wszystko co zechcemy, mamy wiele pięknych rzeczy, jednak najpiękniejszą z nich jest miłość. Każdy ma szansę ją posiadać, lecz niestety nie każdy potrafi ją dostrzec i nie chodzi mi teraz o miłość dziewczyny do chłopaka, tylko o każdą miłość panującą na świecie. Bo przecież do każdego człowieka  coś czujemy, jednego nienawidzimy, a drugiego bardzo lubimy. Istnieje wiele miłości, ale niestety istnieje też wiele nienawiści.  Niektórzy nie nienawidzą się tak, że są w stanie nawet się pozabijać. Ja, mimo że na razie nie mam żadnych wrogów, to jednak  ktoś próbował mnie zniszczyć.  Nie wiem kto to mógł być, ale tak naprawdę, to dzięki temu wypadkowi zdałam sobie sprawę jak bardzo ważne jest dla mnie życie. Nie wiem dlaczego sama próbowałam sobie kiedyś je odebrać , teraz wiem jakie to było głupie. To nie jest normalne, żeby przez jakiegoś walniętego chłopaka się zabijać. Przecież każdy musi trochę pocierpieć, tylko, że jedni przechodzą do lepiej, a drudzy gorzej. Myśląc o tym spoglądałam na krople deszczu spływające po szybie samochodu. Pamiętam, że jak byłam mała, to zawsze jak padał deszcz, biegłam do okna i patrzyłam na spływające krople, wyobrażałam sobie wtedy, że one się  ścigają.  Nagle auto się zatrzymało, a ja z łatwością spostrzegłam, że już jestem pod moim domem. Szybko wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia do domu, ale jednak chodzenie ze złamaną nogą po mokrym podłożu to nie najlepszy pomysł. W końcu po parunastu minutach męczarni z pomocą mamy dotarłam do drzwi wejściowych. W  środku zastałam uśmiechniętą Bailey i Miley, widocznie już się polubiły. Weszłam do salonu i od razu wtuliłam się do małej, przywitałam się z przyjaciółką i z pomocą Marka weszłam na górę do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się jeden wielki "burdel". Czyli najbliższe plany na ten tydzień to sprzątanie swojej "komnaty".  Usiadłam na parapecie i przypomniałam sobie o Austinie. Ja tak bardzo go kocham, ale nie wiem dlaczego mam wrażenie, że on mnie już nie kocha, że chce się mną tylko zabawić, a ja  nie mam zamiaru być jakąś tandetną zabawką. Serce dziewczyny jest bardzo kruche i łatwo można je zniszczyć. Serce kobiety, jak i mężczyzny możemy porównać do starannie zrobionego z kolorowych szkiełek okna zwanego witrażem.  Między tymi sercami jest tylko jedna różnica, a mianowicie, gdy weźmiemy kamyk i rzucimy nim w serce mężczyzny, to zbijemy tylko jedno szkiełko, a gdy rzucimy nim serce kobiety, to zbijemy cały witraż. Morał z tego jest taki, że nawet nie wiem jak bardzo byśmy się starali, to i tak kobieta będzie bardziej wrażliwa na cierpienie niż mężczyzna. Więc może lepiej będzie jak jeszcze nie wrócę do Austina, wole jeszcze trochę poczekać i zboczyć jak bardzo będzie się starać.  W pewnym momencie do mojego pokoju weszła Bailey. Usiadła obok mnie i zapytała :
-Co się dzieje kochana ? I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo ja i tak ci nie uwierzę, za dobrze cię znam.
-Moje sprawy sercowe stoją pod wielkim znakiem zapytania.
-No to opowiadaj. Może ci jakoś pomogę.
-Nie wiem czy znowu mogę zaufać Austinowi. No niby mówił, że mnie kocha, ale ja czuję, że on kłamie. Co mam zarobić ?
-Ally powiedz mi....co jest najważniejsze w życiu. ?
-Rodzina, przyjaciele, miłość....-powiedziałam bez chwili zastanowienia
-No właśnie, miłość to ona jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu.  A ta najpiękniejsza, czyli szczera i odwzajemniona przytrafiła się tobie. Zawsze chciałam mieć takie szczęście i znaleźć kogoś takiego jak Austin.  Moim zdaniem powinnaś do niego  wrócić, ale  to jest tylko moje zdanie, ostateczną decyzję podejmiesz ty.
-Czyli jednak powinnam do niego wrócić ?
-Ja uważam, że tak.
-Ok, to ja jeszcze dzisiaj do niego pójdę i mu to powiem. Dziękuję ci Bailey, jesteś kochana.- powiedziałam i  wyszłam z pokoju. W drodze do domu Austina natknęłam się na Trish i Deza.
-Hej Ally. Co ty tu robisz i to jeszcze na dodatek ze złamaną nogą ?- zapytał Dez.
-Idę do Austina. -powiedziałam i chciałam ich ominąć, ale oni zablokowali mi drogę.
-Po co ? - zapytali zaskoczeni.
-Po to, żeby do niego wrócić.
-Nie !-krzyknęli jednocześnie.
-Co? Czemu nie ? -zapytałam zdziwiona.
-Eem...bo on....jest teraz zajęty. -powiedziała szybko Trish.
-Serio, a czym ?
-Eee....sprzątaniem kuwety. -powiedział Dez.
-Ale przecież Austin nie ma kota.
-Yyy...no od dzisiaj ma.
-Jakoś dziwnie się zachowujecie.  Co się stało ?
-Nic. - powiedzieli jednocześnie.
-Gadać!-zrobiłam groźną minę.
-No dobra Dez, powiedzmy jej.
-Na pewno ?
-Tak na pewno.
-Na to Ally chodź za nami. -powiedział Dez, a ja zdziwiona ruszyłam za nimi. Szliśmy z jakieś 10 minut, aż doszliśmy do naszej ulubionej knajpki.
-No i po co mnie tu przyprowadziliście ? - zapytałam zirytowana.
-Przypatrz się gościom siedzącym przy stolikach. -powiedziała Trish, a ja odwróciłam wzrok w stronę gości. Krążyłam wzrokiem po stolikach, aż doszłam do ostatniego.  Momentalnie do oczu zaczęły mi napływać łzy.  Przy stoliku siedział Austin z jakąś dziewczyną. Byłam wściekła. Parę dni temu prosił mnie o chodzenie, a teraz już jest z inną. Co on leci na dwa fronty ?
-Po co mnie tu przyprowadziliście ? - zapytałam.
-Sama chciałaś.- powiedziała czarnowłosa.
-Co to jest za dziewczyna ?
-To jest chyba była dziewczyna Austina. -powiedział Dez.
-On normalnie to świnia !- krzyknęłam, a wtedy Austin się na mnie popatrzył.  Momentalnie stamtąd uciekłam, nie chciałam słuchać jego tłumaczeń, bo nasłuchałam się już ich bardzo dużo. Szłam przez park, po cichu szlochając i nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się i zauważyłam Austina.
-Ally to nie tak jak myślisz.- zaczął.
-A niby jak ? Skont możesz wiedzieć co myślę ? Wiesz co ? Nie mam ci za złe tego, że znalazłeś sobie inną dziewczynę, tylko to, że zrobiłeś mi nadzieję. Po co się mnie pytałeś czy chcę z tobą być skoro miałeś już inną ? -krzyknęłam i chciałam uciec, ale on załapał mnie za rękę.
-Ally z tą dziewczyną mnie już nic nie łączy. To jest tylko moja przyjaciółka. Choć poznasz ją. To na prawdę miła dziewczyna.
-Ja nie mam zamiaru nikogo poznawać !-wyszarpałam swoją rękę i odeszłam.

Austin ( Chwile wcześniej )

-To jak pomożesz mi zorganizować tą imprezę dla Ally ?- zapytałem Violi.
-No oczywiście. A kiedy mi ją w końcu przedstawisz ? -zapytała z uśmiechem.
-Nie wiem, może nawet dzisiaj. Jestem pewien, że się polubicie. - uśmiechnąłem się i wtedy usłyszałem w oddali głos Ally.  Odwróciłem się i ujrzałem ją. Miała niezbyt zadowolony wyraz twarzy. Gdy nasze oczy się spotkały, to ona szybko uciekła.
-Jeśli tak ją teraz zostawisz, to jesteś głupi.-powiedziała Violetta, a ja szybko ruszyłem za dziewczyną. Chciałem wszystko wyjaśnić, lecz ona mi nie pozwalała. Nie wierzyła w żadne moje słowo, strasznie się wściekła, a ja przecież nie robiłem nic złego. Smutny i wściekły na siebie ruszyłem do restauracji. Podszedłem do Trish i Deza.
-Dlaczego ją tu przyprowadziliście ? -zapytałem trochę zdenerwowany.
-Ona sama chciała do ciebie przyjść. Mówiła na, że chce do ciebie wrócić.
-No to teraz już raczej nie chce do mnie wrócić. Uciekła ode mnie cała wściekła.- powiedziałem, po czym podeszła do nas Viola.
-Hej co jest ? Dogoniłeś ją ?
-Tak, ale ona nie chciał ze mną gadać.
-O nie, to pewnie moja wina. Jeśli chcesz, to ja mogę z niż pogadać  i wszystko jej wyjaśnić.
-Nie, lepiej nie, bo jeszcze pogorszysz sprawę.  Znam Ally wystarczająco długo żeby stwierdzić, że jest uparta i zazdrosna.
-No, ale może chociaż spróbuję ? -zapytała .
-No dobra.
-To super. A tak w ogóle, to ja jestem Viola. -zwróciła się do moich przyjaciół, a ci uśmiechnęli się, podali sobie dłonie i zaczęli ze sobą rozmawiać. Cieszę się, ze przynajmniej oni się polubili.
_______________________________________________________________
Witam Was i przepraszam za tak długą nie obecność, ale ja dopiero nie dawno wróciłam do szkoły i musiałam pozaliczać wszystkie sprawdziany, przepisać wszystkie lekcje i na dodatek niedawno dowiedziałam się, że choruję na toczeń rumieniowaty ( na szczęście w moim wypadku czerwone placki pojawiły się na szyi). Przez to wszystko nawet nie miała czasu pomyśleć o blogu, a tym bardziej zapomniałam o rocznicy bloga. Tak 14.05.2013r. założyłam tego bloga, tak więc Happy Birthday. A co do rozdziału, to jest taki nudnawy zresztą jak zwykle. Ja się chyba nie nadaję do pisania bloga.
No to do napisania <3
Natka =3

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział.
    Dawaj Auslly

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!! Czekam niecierpliwie na nexta!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za spam xD
    Zapraszam do mnie http://r5-other-story.blogspot.com/
    Jest o Bad Boy'u Rossie, R5 i Laurze ;)

    OdpowiedzUsuń

Cenię sobie porządną krytykę, bo pozwala mi ona dostrzec, co zmienić.
Ale jeśli masz zamiar hejtować, zrezygnuj, ponieważ tylko stracisz czas. Hejty i wszystkich hejterów mam głęboko w d***e.

"Zawsze byli i zawsze będą tacy, którzy nienawidzą." -T.G.