niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 53"Moje życie jest ostatnio jakieś dziwne.W ciągu paru miesięcy zmieniło bieg, tak jaby coś zmusiło mnie do zejścia z bezpiecznej drogi i zmienienia kierunku."

Następnego dnia

Obudziłam się dość wcześnie i mimo tego, że bardzo chciałam znowu zasnąć, to nie mogłam. Na sali leżałam sama, przez co nie miałam możliwości odezwać się do kogoś. Cisza, która tu panowała była przerażająca i rozbrajała moje wszelkie myśli. Przez okno przebijały się delikatne promienie słoneczne, a szpital budził się powoli do życia. Za oknem było można dostrzec paru zabieganych ludzi, którzy spieszyli się do pracy czy szkoły. Na ławce siedziała para starszych ludzi, a gdzieś w odległym kącie zauważyłam grupkę ludzi. Byli ubrani na czarno. Z łatwością wszystkich tam rozpoznałam. Stali tam wszyscy Ci, którzy razem zemną należeli i wciąż należą do tzw. "bandy". Palili jakieś świństwo. Po chwili dostrzegłam wśród nich Jack'a. No niby od mojego ostatniego spotkania z nim minęło kilkanaście dni, ale ja się czuję, jakby to zdarzyło się wczoraj. Czuję, jakby wczoraj zmuszał mnie do tych wszystkich wstrętnych rzeczy. To przez niego mam ochotę cały czas imprezować. Mam nadzieję, że nie uzależniłam się od tych narkotyków, które mi dawał. Rozejrzałam się po sali i dopiero po krótkiej chwil zauważyłam, że w "moim pokoju" siedzą moi rodzice wraz z Bailey i Emmą.
-Hej, co wy tu robicie ?- zapytałam z uśmiechem.
-Oglądamy naszą córeczkę.-powiedziała odwzajemniając uśmiech mama.
-A gdzie jest Miley ?
-Została w domu z Markiem.- powiedziała wlepiając wzrok w podłogę. Pewnie czuła się nieswojo rozmawiając o swoim nowym mężu przy swoim ex, z którym spędziła tyle lat. Nadal nie rozumiem jak ojciec mógł nas zostawić. Złamał przysięgę i zdradził mamę. Mimo że od tego zdarzenia minęło już prawie dwa lata, to ja nadal nie mogę mu tego wybaczyć. Ponoć niedawno urodził mi się mój pierwszy braciszek. Cieszę się z tego, tylko szkoda, że jeszcze go nie widziałam i pewnie nigdy nie zobaczę.
-Tato, a jak się nazywa mój nowy braciszek ? - zapytałam, a on zrobił zdziwioną minę, zresztą moja mama też, a to dlatego, że mój ojciec nie raczył nas poinformować o tym, że ma nowe dziecko. Ja dowiedziałam się tego od Bailey.
-Że co ? Mam brata i dopiero teraz się o tym dowiaduję ? -wrzasnęła zdezorientowana Emma i wraz z ojcem i matką spojrzeli na mnie oczekując wyjaśnień.
-No co ? Nie patrzcie się tak na mnie bo i tak wam nie powiem skąd to wiem. No to w końcu jak on się nazywa ?
-Ee... nazywa się Liam.- mój tata się trochę speszył.
-A pokażesz mi jego zdjęcie ?-zapytałam z słodziutkim uśmiechem, a on wyciągnął swój telefon, trochę w nim poszperał i odwrócił go w moją stronę pokazując mi słodziutkiego dzidziusia.
-Ooo...jaki słodziutki. Podobny do ciebie tato.
-Ma oczy takie same jak ty kochanie, a śmieje się tak samo jak Emma.
-A na długo tu zostajecie ? -skierowałam pytanie do taty i Bailey.
-Zostaniemy tu jeszcze dwa dni.-odezwała się moja przyjaciółka.
-Co ? Ja się jeszcze nie zdążyłam tobą nacieszyć. A nie możecie się tu z powrotem przeprowadzić ?
-Nie córeczko, ja mam w Londynie prace i rodzinę.- powiedział tata, a mi zrobiło się trochę przykro, no bo jakby nie było to tutaj też ma rodzinę.
-A Bailey nie mogła by się tu przeprowadzić ?
-To nie ode mnie zależy. Bailey musiałaby się swojej matki zapytać. Ale nawet jakby mogła, to przecież jest niepełnoletnia i nie miałaby gdzie mieszkać.
-Mogłaby zamieszkać z nami.-powiedziała mama.
-Naprawdę ?-zapytałam szczęśliwa.
-No tak dla mnie to żaden problem.
-No, ale i tak trzeba się zapytać mamy Bailey czy może się tutaj przeprowadzić.-oznajmił tata.
-No to zadzwoń do niej.-powiedziała Bailey, a mój ojciec wstał z krzesła i wyszedł na korytarz dzwoniąc do swojej żony. Wrócił po około 5 minutach.
-I co ? -zapytałyśmy.
-Bailey może się tu przeprowadzić.-powiedział po czym ja i moja przyjaciółka przytuliłyśmy się z całej siły i zaczęłyśmy piszczeć.
-Jutro polecę do Londynu i przywiozę Ci wszystkie twoje rzeczy prywatnym samolotem.-no tak mój tatuś może sobie pozwolić na prywatne samoloty odkąd jego nowy teść załatwił mu pracę jakiegoś tam producenta.
-Dziękujemy.-odpowiedziałyśmy ja i Bailey. Resztę poranka przegadaliśmy. O około 14 moja mama wraz z ojcem musieli wyjść, ale za to przyszli do mnie moi przyjaciele i narzeczony mojej siostry. Z nimi też bawiłam się bardzo dobrze. Cieszyło mnie to, że znowu będę miała blisko siebie jedną ze swoich najlepszych przyjaciółek. Mimo że znam ją dość krótko, to czuję, że mogę jej zaufać bardziej niż Trish, z którą znam się od bardzo dawna.

Austin

Czuję się podle, ponieważ niedawno poprosiłem Ally o chodzenie, a teraz potajemnie spotykam się Violettą, ale nie spotykamy się tak jak chłopak z dziewczyną tylko jak przyjaciele. No niby to nic złego, ale każdy mógłby teraz powiedzieć, że zdradzam Ally, mimo że z nią nie chodzę. Na razie wole jej o tym nie mówić bo wiem, że już dużo razy ją zraniłem i nie chce tego znowu zrobić. Wiem, że to jest nie fair, ale to jest teraz najlepsze wyjście z tej sytuacji. Ja już sam ni wiem czy ja i Ally powinniśmy być razem, bo przecież ja ją cały czas krzywdzę. Ona ma wokół siebie dużo chłopaków, którzy dają jej więcej szczęścia niż ja np. taki Leon. Widzę jak on na nią patrzy, z chęcią wyznałby jej miłość, ale się boi, że Ally ma chłopaka. Może powinienem mu odstąpić miejsce na kandydata do jej chłopaka ? A może powinienem do końca walczyć o moją ukochaną ? Nie wiem, potrzebuję porady przyjaciela. Spojrzałem na Deza, pociągnąłem go za rękę i wyszedłem z nim na korytarz.
-Co stało stary ? -zapytał zdezorientowany.
-Potrzebuję rady dobrego przyjaciela.-powiedziałem wlepiając wzrok w podłogę.
-Możesz na mnie liczyć.-uśmiechnął się dodawając mi otuchy.
-No bo... nie wiem co mam dalej robić, nie wiem czy mam dalej walczyć o Ally.
-A więc to o to chodzi. Stary moim zdaniem ty powinieneś walczyć o nią do samego końca. Ally jest wspaniałą dziewczyną, która cię kocha, drugiej takiej nie znajdziesz. Nie wiem w ogóle czemu się nad tym zastanawiasz.
-No bo ja ją cały czasz ranię, a ja nie chcę żeby ona cierpiała i to jeszcze przeze mnie. Jak odejdę od niej to ona na pewno będzie szczęśliwa.
-Czy ty się słyszysz ? Ona najbardziej będzie cierpieć jak ty ją zostawisz.
-Więc co powinienem zrobić ?
-Powinieneś o nią walczyć. Pokaż jej jak bardzo ci na niej zależy.
-Dobra, dzięki stary. Jesteś najlepszym przyjacielem na  świecie.-przytuliliśmy się po męsku i wróciliśmy do sali, w której znajdowali się nasi przyjaciele.
-Coś się stało, że tak nagle wyszliście ? - zapytała Bailey.
-Nie, Austin mi chciał coś pokazać.-powiedział Dez siadając na krzesło.

Parę dni później (Ally)

Nareszcie dzisiaj wychodzę z tego przeklętego szpitala. Jestem tak strasznie szczęśliwa. Tylko niestety jest jeden minus- muszę chodzić o kulach jeszcze przez jakiś tydzień albo nawet dwa tygodnie. Bailey już ponoć przeprowadziła się do mojego domu, a ojciec wrócił już do Londynu. Za godzinę lekarz powinien przynieść mi wypis, a mojej mamy i ojczyma nadal nie ma. Już powoli zaczynam się martwić. Nagle, nawet nie wiedząc kiedy zatraciłam się w swoich myślach. Ostatnio zdarza mi się to dość często. Coś mi się wydaje, że moje życie jest ostatnio jakieś dziwne. W ciągu paru miesięcy zmieniło bieg, tak jakby coś zmusiło mnie do zejścia z bezpiecznej drogi i zmienienia kierunku. W ciągu paru miesięcy zmieniłam się nie do poznania.
Po parunastu minutach myślenia do sali wszedł lekarz wraz z moją matką i ojczymem. Doktor podał mi wypis, który szybko podpisałam i oddałam. Mark wziął moje walizki, a mama pomogła mi iść. Po chwili siedziałam już w aucie i szczęśliwa ruszyłam do domu.
_____________________________________________________________________________
Tak, wiem spóźniłam się z rozdziałem i on w ogóle jest taki jakiś dziwny, zepsułam początek i koniec. Czasami zastanawiam się czy ja w ogóle powinnam pisać opowiadania. A co tam u Was ? U mnie w miarę dobrze tylko, że lekarze się uparli, że jeszcze tydzień musze łazić w gipsie. U Was też jest tak ciepło jak u mnie ? Siedzę na dworze i nie umiem wytrzymać bo jest tak ciepło.
Ok to ja teraz spadam i lecę się uczyć na fizykę.
Do napisania <3
Natka =3


-
 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 52 "On jest jak taki duży, mięciutki pluszowy miś, do którego bez względu na sytuację mogę się przytulić."

-Tak.-odpowiedziałam, ale niestety znowu doświadczyłam tego, że nadzieja jest matką głupich, ponieważ w drzwiach zamiast Austina stanął wysoki brunet. Jego twarz kogoś mi przypominała, kogoś bardzo dobrze mi znanego i bliskiego, tylko nie wiedziałam kogo. Bardzo przypominały mi kogoś jego brązowe oczy, które przypominały rzekę pełną czekolady. Wiedziałam, że już kiedyś w te oczy spoglądałam.  Miałam pewne podejrzenia co do tożsamości tego człowieka, lecz nie miałam pewności, że to on. Dopiero jego głos potwierdził moje podejrzenia. No może nie był to już ten sam głos, ale i tak rozpoznałabym go nawet po 100 latach nie słyszenia go. 
-Hej Ally. Pamiętasz mnie ?- zapytał z uśmiechem siadając obok mojego łóżka.
-No penie, że tak jak mogłabym cię zapomnieć Leon ? -odwzajemniłam jego gest i też się uśmiechnęłam. 
-Słyszałem co się stało.- powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.
-No znowu ja jestem w szpitalu. Nie wiem dlaczego to ja mam takiego pecha.
-Ee tam, każdemu mogło się to przytrafić... Nawet nie wiesz jak ja za tobą tęskniłem. 
-Tsa, widzę jak za nami tęskniłeś, przez tyle lat nawet głupiego sms nie wysłałeś. - powiedziałam z udawanym wyrzutem i obróciłam  swoją twarz w stronę okna z miną typu : "foch".
-No już się nie fochaj. Jak miałem ci cokolwiek wysłać jak nie miałem twojego numeru ani adresu ?
-Mieszkam w tym samym domu co wcześniej, ale mniejsza o to. Długo już jesteś tu  w Miami ?
-Od wczoraj.
-A skont wiedziałeś, ze jestem w szpitalu ?
-Od twojej mamy. Poszedłem wczoraj wieczorem do twojego domu żeby się z tobą przywitać i właśnie wtedy dowiedziałem się o tym, że jesteś w szpitalu.
-A no widzisz jednak pamiętasz mój adres. A byłeś już u Trish ? 
-No poszedłem do niej, ale "pocałowałem klamkę", bo naszej Traszki nie było. - powiedział cały roześmiany, właśnie to w nim lubię, że zawsze potrafi się z wszystkiego śmiać czy cieszyć nawet jeśli nie czuje się na siłach żeby żartować. Zawsze potrafi się podnieś i pomóc drugiemu człowiekowi, i zawsze potrafi pocieszyć. Tak właśnie było w moim przypadku. Na początku nie było mi tak wesoło jak teraz. On jest jak taki duży, mięciutki pluszowy miś do którego bez względu na sytuację mogę się przytulić. Rozmawiałam z nim tak jeszcze dużo czasu, naszym śmiechom nie było końca, aż do pewnego momentu, gdy w drzwiach ujrzałam Austina. Nie miał zbyt zadowolonego wyrazu twarzy, a wręcz przeciwnie. Na jego twarzy malowała się wściekłość, smutek, zazdrość i niepewność. Blondyn spojrzał mi prosto w oczy, a później obrócił się na pięcie i wyszedł. Chciałam wstać i za nim pobiec, lecz nie mogłam. Tak cholernie bolały mnie wszystkie części ciała, że jedyne co mogłam zrobić to, siedzieć bezczynnie. 

Austin

Jestem na siebie wściekły. Teraz czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie wiem co mnie napadło, że pomyślałem, że Ally jeszcze coś do mnie czuje. Nie wiem po co robiłem sobie nadzieję. Jaki ja byłem głupi, że wtedy wyjechałem z Miami, gdyby nie to, to pewnie teraz byłoby wszystko tak jak kiedyś. Nagle usłyszałem głośny huk. Rozejrzałem się dookoła, ale nic nie zauważyłem. Dopiero później spostrzegłem, że ten huk był oznaką, że moje serce rozsypało się na miliony małych kawałków. Może i jest to oznaka tego, że to starcie przegrałem, ale ja się tak łatwo nie poddam. Będę walczył o Ally tak długo, aż ona nie powie mi prosto w twarz, że nie chce ze mną  być. Rozmyślałabym tak jeszcze długo gdybym ktoś nie wrzasnął mi do ucha. 
-Austin, wołam cię chyba od 10 minut, a ty nic.
-Violetta ?! To ty ? Co ty tu robisz ? -powiedziałem zdziwiony, a potem mocno ją przytuliłem.
-Tak, to ja. A co nie cieszysz się, że mnie nie widzisz ?
-No penie, że się cieszę. Ale skont ty się wzięłaś w Miami ?
-Przeprowadziłam się tu... Jejku jak ja za tobą tęskniłam. Ostatni raz widziałam cię chyba z jakieś dwa lata temu. 
-Też się za tobą stęskniłem. Może nadrobimy teraz te stracone dwa lata co ? Chodź pójdziemy do takiej jednej fajnej knajpki. - powiedziałem i razem z Vilu ruszyliśmy do wybranego przeze mnie miejsca.  Pewnie zastanawiacie się kim jest Violetta co ? Otóż to jest moja najlepsza przyjaciółka i pierwsza miłość jeszcze za czasów podstawówki. Pochodzi ona z Buenos Aires, ale razem ze mną i z Demem mieszkała kiedyś w Denver. Violetta była nawet moją dziewczyną w podstawówce, ale rozstaliśmy się bo nie chcieliśmy się nawzajem skrzywdzić. Będąc razem nie potrafiliśmy rozmawiać nie raniąc siebie, więc postanowiliśmy się rozstać. Ona była moją pierwszą wielką miłością, cały czas o niej myślałem, ale to się zmieniło gdy poznałem Ally. Z Violą naprawdę bardzo dobrze się bawiłem, nie wiem jak ja mogłem o niej zapomnieć. Dzięki niej zapomniałem o tym co zobaczyłem dzisiaj. Może ten chłopak co był u Ally był tylko jej przyjacielem ? Nie wiem, ale teraz nie chcę sobie zawracać tym głowy.

Ally

Z Leonem bawiłam się świetnie, tak bardzo mi go brakowało, tęskniłam za nim tak bardzo jak tylko to możliwe. Nie wspominałam o tym nikomu bo już miałam po dziurki w nosie słów, które niby miały pocieszać, a jednak dołowały. Opowiem Wam kim jest Leon. Otóż Leoś jest moim najlepszym przyjacielem z piaskownicy. Poznaliśmy się w przedszkolu i od razu się zaprzyjaźniliśmy, niestety rok później Leo musiał się wyprowadzić do Buenos Aires i od tamtej pory nie utrzymywaliśmy żadnego kontaktu. Kiedyś byłam w nim szaleńczo zakochana, lecz teraz uważam go za brata, którego nie nigdy nie miałam. On wie o mnie dosłownie wszystko, zna mnie lepiej niż Trish, a no właśnie Trish... tak bardzo mi jej brakuje, tak bardzo chciałabym się z nią pogodzić, zresztą z Dezem też. Wybiła właśnie godzina 20.00, a ja nadal gadałam z Leosiem i pewnie gadałabym jeszcze dłużej gdyby lekarz nie wygnił mojego przyjaciela do domu. Ja, mimo późnej pory nie poszłam spać. Leżałam na łóżku i rozmyślałam o moim dziwnym życiu. Nadal dręczyła mnie myśl, ze Austin wybiegł dzisiaj z sali bez słowa. Wiedziałam, że to przez Leona tak się wściekł, ale mam nadzieje, że już mu to przeszło bo, to on jest dla mnie najważniejszy. Myśląc o Austinie- zasnęłam. Następnego dnia, rano obudziłam się z strasznym bólem głowy, ale to ponoć normalne po wstrząsie mózgu. Przypominałam sobie wczorajszy dzień z uśmiechem. Tak bardzo się cieszę, że odzyskałam dawnego przyjaciela. Przy nim czuję się wyjątkowa, czuję, że mogę zrobić wszystko. Nawet przy Austinie się tak nie czuję. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że nawet nie zauważyłam, że ktoś wszedł do sali.
- O czym tak rozmyślasz księżniczko ? - zapytał Leon.
-O tym jak ja za tobą tęskniłam.- powiedziałam uśmiechając się.
-Ja za tobą też tęskniłem.-mocno mnie przytulił po czym usłyszeliśmy za sobą głośne "aww", które wypowiedziała Bailey.
-Bailey ! - krzyknęłam, a ta do mnie podbiegła i przytuliła.
-Co ty tu robisz ? - zapytałam nadal ją przytulając.
-Gdy dowiedziałam się, ze miałaś wypadek to od razu przyjechałam tu z twoim tatą.
-To tata tu przyjechał ? Co się stało, że odwiedził swoją córkę ?
-No wiesz jakby nie było to on jest twoim ojcem, kocha cię i się o ciebie martwi. No, a może przedstawiłabyś mnie swojemu koledze ?
-Baliley, to jest Leon mój "stary, nowy" przyjaciel. Leon, to jest Baliley moja najlepsza przyjaciółka.- przedstawiłam ich sobie i było widać, ze się polubili. Na samym początku nasze rozmowy były nudne i się nie kleiły, ale po chwili rozmawialiśmy jakbyśmy się znali 100 lat. Po jakieś dłuższej chwili dołączyli do nas Trish, Dez i Austin. Wszyscy trzej mieli bardzo zaszokowane miny naszym widokiem.
-Bailey?! Leon?! - krzyknęła zaszokowana Trish i "rzuciła się" na wcześniej wymienioną dwójkę.
-Bailey, nie widziałam cię chyba z jakieś pół roku. Tak bardzo za tobą tęskniła.- przytuliła się do nich.
-Ja też za tobą tęskniłam Trish.
-A tobie Leon powyrywam nogi z dupy, za to, że się ze mną nie kontaktowałeś.-powiedziała i zrobiła minę która żądała zemsty.
-Też cię lubię Traszko.-odpowiedział rozbawiony.
-Ally ja cię tak bardzo przepraszam za to, że wtedy cię zostawiliśmy. Wybaczysz nam ?-zapytała Patricia siadając obok mnie.
-No pewnie, ze tak-odpowiedziałam tuląc się do przyjaciółki. Resztę dnia spędziliśmy na gadaniu, śmianiu i wygłupianiu się. Wszyscy bawiliśmy się jak najlepiej, ale tylko Austin był jakiś taki smutny. Martwiło mnie to jego zachowanie. Coś mi się zdaje, że on nie polubił Leona, ale dlaczego ? Przecież jego nie da się nie lubić. Ja kocham Austina i moje serce krwawi, gdy widzę jak on cierpi. Chciałabym żeby wszystko było tak jak dawniej. Bardzo bym chciała cofnąć czas i wymazać te pare ostatnich miesięcy z mojej pamięci, lecz niestety nie mogę, nikt jeszcze nie wynalazł wehikułu czasu.
_________________________________________________________________________________
Witam Was moje kochane po dość długiej przerwie. Co tam u Was ? U mnie o dziwo dobrze pomijając oczywiście fakt, że wszystko mnie boli i mam nogę w gipsie. Gips ściągną mi dopiero za tydzień :(   A co do rozdziału to nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Wydaje mi się taki dziwny, a to wszystko przez brak weny. Za niedługo święta i wolne ! Jupi! Next powinien pojawić się za tydzień ponieważ mam teraz dużo praw na głowie także nie wiem czy się wyrobię.
A i bardzo Wam dziękuję za ponad 50 000 wyświetleń !!!
No to do napisania :)
Natka =3  

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Powrót do zdrowia...

Hejo kochane. Na samym początku chcę Wam bardzo podziękować za te wszystkie piękne komentarze, tym małym gestem sprawiłyście mi wielką radość. Dziękuję Wam, że ze mną jesteście. Już powoli powracam do zdrowia i za niedługo powinien pojawić się tutaj rozdział. Na szczęście lekarze wypuścili mnie do domu już dzisiaj rano, nie wytrzymałabym w tym szpitalu ani chwili dłużej. Dzisiaj był dla mnie bardzo ważny dzień i gdyby mnie nie wypuścili, to bym chyba wyrwała te wszystkie rureczki do których byłam przypięta i uciekłabym z tam tond. Mówiąc, że dzisiaj był dla mnie bardzo ważny dzień miałam na myśli Dzień Ziemi. A dlaczego ? Dlatego, że główną gwiazdą był... Dawid Kwiatkowski !! No, a ja jestem Kwiatonator  i nie mogłam przegapić tego koncertu. Poszłam tam ze złamaną nogą, ale przynajmniej mam jego zdjęcie i autograf xD. Tak, więc rozdział powinien pojawić się za parę dni i mam nadzieje, że mnie za to nie zabijecie, że nie było go tak długo.
 
A teraz pokażę Wam filmik, w którym grałam:  (Boże jak ja tam wyglądam xD)  
Poznaliście mnie ?
 

 
  
 
 
Wcale bym się nie zdziwiła jakbyście mnie nie poznały, bo ścięłam włosy i w ogóle w mnie chyba nigdy nie widziałyście, tak więc podam Wam konkretną minutę i sekundę, w której jestem na tym filmiku, na niektórych jestem razem z moim braciszkiem : 0,46         2,05       2,36         2,53       
 
 
                                                                                                                                                
 

sobota, 5 kwietnia 2014

Informacja o poważnym wypadku...

Hej, tu Ania, przyjaciółka Natalii. Piszę tutaj do Was dlatego, że zostałam poproszona przez Natkę o to, aby Was przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się przez ostatni tydzień. Miałam Was jeszcze poinformować o tym, iż rozdziału nie będzie przez jakiś najbliższy tydzień lub dwa tygodnie, a to dlatego, że Natalia w zeszłym tygodniu w piątek (29.03.2014r.) wylądowała w szpitalu. Znalazła się tam dlatego, że potrącił ją samochód. Na początku nie było z nią dobrze, ale teraz z tego co wiem, to jest z nią wszystko w porządku. Nati dopiero wczoraj odzyskała przytomność, ponieważ była w śpiączce. Lekarze podejrzewali, że będzie ona miała zanik pamięci, bo miała bardzo silny wstrząs mózgu, ale na szczęście się mylili, miała jeszcze jakiś krwotok wewnętrzny i ma złamaną nogę. Tak, więc Natalia Was bardzo przeprasza za to, że nie dodała i na razie nie doda rozdziału, no ale, przecież sami rozumiecie, że ona nie jest w stanie go dodać.  Mówiła mi, że jak tylko wyjdzie ze szpitala, to zaraz zabiera się za pisanie rozdziału, ale istnieje też taka opcja, że ona napisze na kartce rozdział w szpitalu, a ja to przepisze u siebie na komputerze i opublikuje to.  No to piszcie w komentarzach którą opcje wolicie.
 
Pozdrawiam Was Ania ;D