sobota, 1 marca 2014

Rozdział 50 „Całe jej życie jest teraz w rękach lekarzy, lekarzy którzy są tylko ludźmi którym też zdarzają się błędy, którzy nie mają takiej mocy żeby uzdrowić każdego człowieka.”


Czy czuliście się kiedyś tak jakbyście byli największą ofiarą losu na całym świecie ? Czy czuliście się kiedyś jak jakiś podrzutek zupełnie nie podobny do reszty ? Ja się tak właśnie czuje. Każda normalna dziewczyna postąpiła by inaczej, a ja oczywiście musiałam uciec. W sumie to nie wiem dlaczego z tam tond uciekłam. Może to przez strach, może to przez zaskoczenie, a może to po prostu przez to, że jestem zwykłym tchórzem ? Tak, tchórz to doskonałe określenie opisujące moją osobę. Uciekłam, a przecież sama chciałam wyznać mu to samo. Jednak spędzę resztę życia sama i to wszystko tylko i włącznie przez moją głupotę. Dlaczego po prostu nie rzuciłam mu się w ramiona i nie zgodziłam się na chodzenie z nim ? Nie wiem, na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Nagle z niewiadomych przyczyn moje ciało ogarnął przeszywający ból. Poczułam mocne uderzenie, a później upadłam i uderzyłam o coś głową, potem widziałam już tylko ciemność.
Z perspektywy Austina

Gdy wyznałem Ally moje uczucia, ta po prostu uciekła. Nawet nie wyobrażacie sobie jak się wtedy czułem, poczułem wielkie upokorzenie, ale nie mogę o to obwiniać Ally, bo to tylko i wyłącznie moja wina, dobrze wiedziałem, że to jeszcze za wcześnie żeby wyznać jej moje uczucia. W pierwszej chwili chciałem pobiec za szatynką, ale coś mnie powstrzymało, jakiś głos w mojej głowie mówił mi, że ona chciałaby teraz zostać sama. W pewnej chwili odruchowo spojrzałem na ulicę po czym zauważyłem tam coś dziwnego. Wszystkie auta jechały podejrzanie powoli, zaciekawiło mnie to ponieważ, zawsze gdy auta jadą powoli to jest to znak, że chwilę wcześniej miał miejsce jakiś wypadek. Pędem ruszyłem przed siebie i gdy dotarłem na miejsce zauważyłem ambulans, wóz policyjny i pełno gapiów dookoła. Na ziemi było pełno krwi, byłą ona pewnie od ofiary tego wypadku. Na ziemi klęczeli też ratownicy którzy reanimowali jakiegoś człowieka. Z racji tego, że nie wiedziałem co tu się wcześniej zdarzyło podszedłem do jakieś starszej kobiety i grzecznie zapytałem.
-Dzień dobry. Czy mogłaby mi pani powiedzieć co tutaj się stało ?
-Stało się nieszczęście, oj wielkie nieszczęście. Jakiś dwóch pijanych chłopaków potrąciło taką śliczną, młodziutką dziewczynę, na oko miła około 16 lat. Szła sobie, a raczej biegła chodnikiem aż tu nagle jakieś wielkie czarne auto wjeżdża na chodnik i ją potrąca. Ci wariaci od razu uciekli, nawet nie pomogli tej biednej dziewczynie!-powiedziała, a moje oczy się zaszkliły, bo to przecież mogła być moja Ally ! Moje podejrzenia potwierdzili lekarze, którzy wkładali teraz dziewczynę na noszach do karetki. Miała rozbitą głowę, a z ust i nosa sączyła się krew. Ten widok był dla mnie gorszy niż największe tortury, każdy na moim miejscu popłakałby się widząc swoją ukochaną tak poturbowaną. Z moich oczu lał się potok łez gdy nagle, poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu, była to ręka tej staruszki z którą przed chwilą rozmawiałem.
-Coś się stało, że pan tak nagle zaczął płakać ? Pewnie zrobiło się panu szkoda tej dziewczyny ? –powiedziała, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałem.
-Przepraszam jeśli powiedziałam coś niestosownego. –dodała po chwili.
-Niech pani nie przeprasza, ja tylko płaczę dlatego, że ta dziewczyna to… to…- nie mogłem znaleźć poprawnego określenia.
-To pańska dziewczyna ? – zapytała z współczuciem wymalowanym na twarzy.
-No tak jakby.-odpowiedziałem i zakryłem swoją twarz dłońmi.
-Czy ktoś z państwa może zna tą dziewczynę lub wie jak się ona nazywa i gdzie mieszka ? –zapytał policjant.
-Ja ją znam. Co panu o niej powiedzieć ?- zapytałem.
-Wystarczy, że powiesz jak się nazywa, gdzie mieszka i ile ma lat. –zwrócił się do mnie.
-Nazywa się Allyson Dawson, ma 16 lat i mieszka na ulicy Collins Avenue numer domu to 67.-powiedziałem po czym policjant podziękował mi i odszedł. Ambulans z ranną szatynką odjechał, a ja momentalnie ruszyłem za nią. Wszedłem do szpitala i podszedłem do pierwszej, lepszej pielęgniarki, aby spytać się gdzie znajduje się teraz moja „przyjaciółka”, ta pokierowała mnie pod salę numer 206, jednak nie pozwoliła mi do niej wejść ponieważ, trwa tam teraz operacja. Usiadłem więc na jednym z krzeseł w poczekalni i czekałem, bo tylko tyle mogłem teraz zrobić. Po jakiś 20 minutach dołączyli do mnie nasi przyjaciele i rodzina Ally. Wszyscy byli bardzo zrozpaczeni tym co przydarzyło się szatynce, lecz ja cierpiałem najbardziej. Już nawet przestałem myśleć o tym, że Ally nie zgodziła się do mnie wrócić, bo teraz liczyła się tylko ona. Zastanawiało mnie to kto chciał zabić moją Allyś. Kto jest taki głupi i bez serca ? Po godzinie czekania z sali wyjechali lekarze wraz z nieprzytomną i zarazem bladą jak ściana szatynką. Serce krało się na sam ten widok. Prędko podbiegliśmy do jakiegoś lekarza.
-Co z nią? Gdzie ją wieziecie ? –zadawaliśmy pytania jeden przez drugiego.
-Wieziemy ją na OIOM, a co do stanu jej zdrowia to nie możemy na razie nic zdradzić, ponieważ sami jeszcze nie jesteśmy pewni co i jak.-to wszystko co usłyszeliśmy. W duchu modliliśmy się  żeby nic się jej nie stało, całe jej życie jest teraz w rękach lekarzy, lekarzy którzy są tylko ludźmi którym też zdarzają się błędy, którzy nie mają takiej mocy żeby uzdrowić każdego człowieka. No, ale trzeba mieć nadzieję, bo przecież to ona umiera ostatnia. Ona musi przeżyć, bo jak nie to ja pójdę w jej ślady. Ta cała sytuacja ma miejsce przeze mnie, gdybym jej wtedy nie powiedział co czuję to Ally byłaby pewnie teraz zdrowa. Po jakieś następnej godzinie podszedł do nas lekarz.
-Czy jesteście państwo rodziną pani Allyson Dawson ?
-Tak ja jestem jej matką.-podniosła się z krzesła pani Dawson.
-No to mam dla pani dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć ?
-Od tej dobrej. –odpowiedzieliśmy wszyscy.
-Dobrze. Udało nam się utrzymać panią Allson przy życiu jednak, zapadła ona w głęboką śpiączkę i nie wiadomo czy kiedykolwiek się obudzi. Na domiar złego ma połamane parę żeber, złamaną lewą nogę, wstrząs mózgu i straciła bardzo dużo krwi dlatego też potrzebny nam jest jakiś dawca. Czy ma ktoś z państwa grupę krwi 0 RH+ ?
-Tak ja mam! –powiedziałem zeskakując z krzesła jak oparzony.
-No to zaraz podejdzie tu do pana pielęgniarka, która zaprowadzi pana do odpowiedniego gabinetu i która przeprowadzi panu ten „zabieg”. –powiedział i odszedł. Po niecałych 5 minutach przyszła pielęgniarka, która zaprowadziła mnie do jakiegoś białego pomieszczenia po czym wbiła mi igłę w żyłę. Pobrała mi tyle krwi ile potrzebowała i wyszła z pomieszczenia, ja zrobiłem to samo.  Siedzieliśmy w  szpitalu do późna, lecz niestety nikt nie chciał nas wpuścić do pokoju, w którym aktualnie znajdowała się Ally. O 22.00 z wielką niechęcią i z wielką pomocą lekarzy opuściliśmy szpital.

Z perspektywy Ally

Gdy się obudziłam czułam się jakoś dziwnie, w ogóle nie czułam moich rąk ani nóg. Po chwili spostrzegłam też, ze nie znajduję się w moim pokoju tylko w jakimś białym pomieszczeniu. Ubrana byłam w szpitalną pidżamę i siedziałam nad jakąś bladą dziewczyną podpiętą do jakiś kabelków i maszyn. Była nieprzytomna, w ogóle nie reagowała na mój głos i dotyk. Bardzo mi kogoś przypominała tylko nie wiem kogo. Spojrzałam w lustro i ujrzałam tam tą dziewczynę, która leżała teraz na łóżku. Tylko jak to możliwe ? Czyżbym tą dziewczyną byłą ja ? Ale co ja tu robię skoro leżę na tym łóżku ? Nagle moje ciało zaczęło się gwałtownie trząść, a w sali rozległ się głośny pisk wszystkich maszyn. Na jednej z nich widniała długa biała kreska. Czy to oznacza, że właśnie umarłam ?
___________________________________________________
 
Elo i jak podoba się rozdział ? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji ? Jeśli chcecie możecie mnie za to zabić :D A co do next'a to nadal nie wiem czy się pojawi, bo to wszystko zależy od Was. Ja z miłą chęcią poprowadziłabym jeszcze tego bloga tylko nie wiem czy Wy będziecie go czytać tak, więc w komentarzu napiszcie mi czy chcecie żebym dalej go prowadziła, a jutro wstawię notkę z informacją czy będę go dalej prowadzić czy też nie. A teraz spadam i żegnam Was. <3
Natka =3
 

12 komentarzy:

  1. Tak chcemy żebyś prowadził tego bloga :)
    Śietny rozdział...i wow takiego obrotu akcji to się naprawde nie spodziewałam. :D
    Tylko niech to bęzie tylko niech to bęzia taka śmierć...kliniczna(?) Tak to się nazywa , nie? O.o
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko niech to będzie* ;-;
      Durny telefon -.-

      Usuń
  2. Matko Ally ma żyć! Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże kobieto ..... Rozdział cudowny i wgl czemu ty się pytasz czy chcemy , żebys nadal prowadziła tego bloga . To pytanie jest głupie oczywiście , że chcemy , bardzo , bardzo chcemy . Masz naprawdę wielki talent , więc nie opuszczaj nas !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    A jeśli masz czas i ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga .
    http://laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszecie jakbyście naprawdę myśleli że Ally umrze xD
    Ona i tak przeżyje =D zrobi w konia jak ja zrobiłam na swoim xD
    Hehuhe ... Czekam na nexta i mam nadzieję że straci pamięć ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbisty rozdział!!! Niech Ally nie traci pamięci!! I ty się nie pytaj czy chcemy czytać bloga bo chcemy!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LBA. Szczegóły na:
    http://ross-i-laura-impossible.blogspot.com/p/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, tak, tak, tak. Masz go dalej prowadzić i koniec kropka.Rozdział boski. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Plissss niech Ally przeżycie i niech ma tą pamięć. piszesz świetnie i ani mi się waż rezygnować z bloga i pisania :D czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejuu ale genialny rozdział lecz troszke smutny :c Ja na 1000% będe czytała twojego bloga i mam ogromną nadzieje że będziesz pisać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do rozdziału to świetny. A co do bloga, to nie zawieszaj !!!!

    OdpowiedzUsuń

Cenię sobie porządną krytykę, bo pozwala mi ona dostrzec, co zmienić.
Ale jeśli masz zamiar hejtować, zrezygnuj, ponieważ tylko stracisz czas. Hejty i wszystkich hejterów mam głęboko w d***e.

"Zawsze byli i zawsze będą tacy, którzy nienawidzą." -T.G.