Spotkania z przyjaciółmi są cudowne, ale najlepsze są te, które odnawiają straconą wcześniej przyjaźń. Myślimy, że już nigdy nie uda nam się odzyskać tej relacji, ale tak naprawdę tylko wmawiamy to sobie. Wystarczy tylko podejść do konkretnej osoby i poprosić o wybaczenie. Niby to takie proste, a jednak prawie nikt nie próbuje uratować swojej przyjaźni, bo każdy ma swoją dumę. Jeszcze wczoraj rano wyśmiałabym każdego, kto próbowałby mi wmówić, że ja i Austin się pogodzimy. To wydawało się takie nierealne, takie odległe. Po jego wcześniejszych wyznaniach nasza przyjaźń była stracona. Nie widziałam dla nas żadnej przyszłości. A teraz...Teraz, gdy tylko pomyślę o nim, to mam ochotę śpiewać, tańczyć i przytulać pierwszą osobę jaka napatoczy się pod moje nogi. To dziwne uczucie. Nie wiem jak to zrobiłam, że tak szybko odnowiłam do niego moje uczucia, ale wiem, że muszę o niego walczyć. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu mi go ktoś odebrał. Wtedy, gdy z nim zrywałam byłam po prostu głupia. Podjęłam zbyt pochopnie tą decyzję i teraz tego żałuję. Wcześniej myślałam, że Violetta, to dobra dziewczyna i, że Austin będzie z nią szczęśliwy. Oddałabym wszystko za jego uśmiech. Kocham tylko jego. To on jest moją miłością. Miłością taką, która zostaje na wieki, a nie zanika po paru latach. Przynajmniej mam pewność, że jeżeli będę z nim, to z miłości, a nie z przyzwyczajenia.
-Otworzę!-krzyknęłam słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i z uśmiechem spojrzałam na osobę za nimi. Stała tam Trish. Przyszła po mnie i po Bailey do szkoły. No tak...znowu szkoła. Trudne jest życie nastolatka. Ale cóż zrobić?
-Gotowe?- zapytała uśmiechnięta czarnowłosa.
-Pewnie.-powiedziała Bailey, która stała tuż obok mnie. Wyszłyśmy z wielkim uśmiechem na twarzy. Bardzo cieszyłyśmy się ze swojego towarzystwa. Każda chwila spędzona razem jest do nas ważna. Nie przeżyłybyśmy bez siebie długo. Przyjaciel, to taki dziwny człowiek. Wszystko o tobie wie w szczegółach, a mimo to bardzo cię lubi.
Dochodziłyśmy już pod sam budynek szkoły. Uśmiech cały czas nie schodził nam z twarzy. Wydawałoby się, że nic nie zburzy naszego szczęścia.
-Em...Ally może wejdziemy tylnym wejściem?-zapytała zakłopotana Trish.
-Ale dlaczego? Nie możemy wejść do szkoły jak normalni ludzie?-zapytałam.
-Ee...nie bo...tam jest ślisko! Jeszcze się poślizgniemy i coś złamiemy.-powiedziała Bailey.
-No, a inni jakoś wchodzą tamtędy.-powiedziałam spoglądając na sochy i wtedy zrozumiałam dlaczego tak dziwnie się zachowywały. Stała tam Violetta z Austinem.
-Oj i o to tyle krzyku? To mnie już nie rusza. Wiem, że są tylko przyjaciółmi.-powiedziałam spoglądając na rozśmianą Violettę. Uśmiechała się do niego tak uwodzicielko, że mnie od środka zaczęła zżerać zazdrość. Spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem i odwróciłam się do moich przyjaciółek.
-Zaufanie jest najważniejsze, aczkolwiek to jest wyjątek i nic się nie stanie jak ich podsłucham.-powiedziałam biegnąc po cichu w ich stronę, a one ruszyły za mną. Schowałyśmy się za najbliższym krzakiem i słuchałyśmy.
-Austin nie rozumiem po co ty wychodzisz gdzieś z tą całą Dawson. Nie widzisz jaka ona jest?
Już zapomniałeś jak ją zawsze nazywałeś? Co, może teraz się tego wyprzesz?
-Ja nie ukrywam tego co o niej mówiłem. Może powiedziałem, że zachowuje się jak dziwka bez serca. Tylko szuka okazji, żeby znaleźć sobie nowego, bo po paru tygodniach już każdy się jej nudzi, że zachowuje się jak jakaś księżniczka...-dalej już nie słuchałam. Miałam już tego wszystkiego dość. Nie rozumiem Austina. Raz mówi, że chce do mnie wrócić, a potem, obgaduje mnie za plecami. On jest fałszywy. To czas, żeby raz na zawsze zerwać z nim kontakt. Nie mogę się przyjaźnić, a co dopiero być z kimś takim jak on.
Krocząc korytarzem, szybko mrugałam, żeby się nie popłakać.. Oczy miałam zaszklone, a policzki czerwone od złości. W jednej chwili byłam smutna i wściekła. Nie wiem jak mogłam zaufać tak fałszywej osobie.
-Hej Ally. Coś się stało? Dzisiaj w ogóle się do mnie nie odezwałaś. -powiedział Austin, podchodząc do mnie, a ja nie patrząc na niego, wyminęłam go. Wszystko byłoby dobrze, gdyby on nie złapał mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziałam wyrywając dłoń.
-Ale co się stało?
-Z tego nie muszę ci si chyba tłumaczyć!
-Ale dlaczego jesteś na mnie obrażona?
-Dlaczego?! Sam powinieneś to wiedzieć!
-Nie rozumiem o co ci chodzi?
-O ten tramwaj co nie chodzi!
-Ally!-krzyknął już troszkę wkurzony chłopak.
-Austin!
-Powiesz mi w końcu?
-A co mówiłeś dzisiaj Violi przed szkołą?-zapytałam, a on się zamyślił, a potem zrobił zdziwioną minę.
-Słyszałaś?
-Wiesz....takie wyznania dotyczące tego co myślisz o danych ludziach mógłbyś zostawić dla siebie, albo przynajmniej nie gadać tego przed szkołą.-powiedziałam odchodząc.
-Ally, ale to nie tak!-krzyknął za mną, ale ja tylko pomachałam mu na odchodne nie patrząc na niego. Co on sobie myśli? W końcu wiem co o mnie sądzi. Nawet nie potrafi powiedzieć mi tego prosto w twarz. Jest zwykłym tchórzem bez uczuć. Jestem na niego strasznie wścieła. Jak można być takim idiotą?! Nienawidzę go! Szkoda, że nie dostrzegłam jego prawdziwego oblicza przed zakochaniem się w nim. To Dez wpakował mnie w te bagno. Austin tutaj do niego przyjechał, a nie do mnie. Boże, na ilu ludziach muszę się jeszcze zawieść, aby zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować?
Przez emocje, które mną targały postanowiłam odpuścić sobie dzisiejsze lekcje. Tak, Ally poszła na wagary i to nie pierwszy raz. Na lekcji w ogóle bym się nie skupiła, a może nawet bym się popłakała. Mimo że próbuję udawać twardą, to i tak gdzieś w środku jestem tą samą wrażliwą dziewczyną co kiedyś. Chodziłam sobie właśnie po parku, trzymając ręce w kieszeniach i patrząc na piękną otaczającą mnie zieleń. Szkoda, że u nas w Miami zawsze jest ciepło. Czasami żałuję, że nie mieszkam w państwie, w którym są cztery pory roku. Teraz pewnie byłaby jesień. Z drzew opadałyby liście, pogoda byłaby coraz chłodniejsza, a zwierzęta zbierałby zapasy na zimę.
-Już niedługo zaatakuje. Ciesz się tą wolnością puki ją masz, bo powoli ci się kończy.-powiedział ktoś, tuż obok mojego ucha. Gwałtownie odwróciłam głowę i spostrzegłam tam Zacka.
-Co? O co ci chodzi? Co masz na myśli? Nie możesz w końcu dać mi spokoju?
-Oj złotko widzę, że nic nie rozumiesz. Za niedługo znowu będziesz moja i tylko moja, i nie obchodzi mnie czy ty tego chcesz czy nie.-powiedział śmiejąc się.
-Ty jesteś nie normalny!
-Ojć złotko. Mów sobie co chcesz, ale ja i tak nie odpuszczę.-powiedział przybliżając się do mnie, ale ja gwałtownie go odepchnęłam.
-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęłam.
-Kochanie...Nie zgrywaj takiej niedostępnej.
-Nie mów do mnie kochanie! I z łaski swojej weź się ode mnie odczep!
-Nie mógłbym tego zrobić. Bo za bardzo mnie pociągasz.-powiedział próbując mnie pocałować, ale ja dałam mu z liścia.
-Kotku przesadziłaś!-wysyczał łapiąc mnie za nadgarstki. Już wyciągał rękę żeby mi coś zrobić, ale na szczęcie podbiegł do nas Leon i wyszarpał mnie z uścisków Zacka.
-Ty chyba dawno w mordę nie dostałeś!-wrzasnął Leon.
-Nie wiem kim jesteś kolesiu, ale weź się odpierdol od mojej dziewczyny.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę.
-Pff...dziewczyny?! Tobie się coś chyba w głowie poprzestawiało!-oburzyłam się.
-Ale kochanie. Co ty opowiadasz?
-Weź się od niej odwal bo zadzwonię na policję!
-Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. Nie musisz wzywać psów, ja już się ulatniam.-powiedział podnosząc ręce. Zack zniknął z mojego pola widzenia, ale mimo to, ja i tak nie potrafiłam dość do siebie. Zastanawiała mnie, co by się stało gdy nie zjawił się Leon. Chwila...co właściwie robi tu Leon?
-Leon...a ty nie masz teraz lekcji?
-Mam. Zresztą tak samo jak ty.-powiedział. No tak, wagary.
-Dziękuję ci. Gdyby nie ty, to nie wiem co by się teraz ze mną stało.
-Nie ma za co. Ale co to był za chłopak?
-To...mój były. Kiedyś mnie zdradził, a teraz chce do mnie wrócić.
-Zrobił ci coś?
-Nie...-powiedziałam chowając swoje zaczerwienione nadgarstki. Nie chciałam żeby wiedział, że on mi grozi. Wtedy kazałby mi iść z tym na policję, a ja tego właśnie chcę uniknąć. Zack zapewne dowiedziałby się, że na niego doniosłam, a wtedy to już by na serio było po mnie. On jest nieobliczalny.
Narrator
Dwójka wagarujących przyjaciół zmierzła właśnie w kierunku szkoły. Trwali w milczeniu. Sytuacja która miała miejsce przed chwilą siedziała cały czas w ich głowach. Jeden z dwójki przyjaciół był strasznie wystraszony. Wiedział, że te groźby nie ustaną tak szybko. Drugi zaś wiedział, że ta sytuacja jest poważna i nie może patrzeć na to z daleka. Tymczasem pewien chłopak o imieniu Zack knuł właśnie plan, żeby wyeliminować z gry wszystkie przeszkody i zdobyć swoją byłą.
Federico
Park, to miejsce do którego ludzie przychodzą, żeby zaznać spokoju. Przychodzą tutaj grupkami, parami i w pojedynkę. Często przychodzą tu się wypłakać, lub obmyśleć sprawy, które dręczą ich myśli. Ja bardzo lubię to miejsce. We Włoszech był według mnie najpiękniejszy park na świecie. Bardzo tęsknię za Rzymem, za Europą, za Italią...Niestety musiałem się przeprowadzić. Wyprowadziłem się gównie przez Violette. To jej rodzina załatwiła mojej wizę, pracę i dom. Castillo ściągnęła mnie tu bo ma niby jakiś chytry plan. Nawet sam nie wiem co to za plan, ale mam jej w tym pomóc, a ja nie mogę jej odmówić, bo przyjaźnie się z nią od dziecka. Przyjaciele powinni sobie pomagać. Ona też mi bardzo pomogła. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi czegoś, czego będzie później żałować. Już nie raz przez takie coś cierpiała. Pamiętam jak kiedyś była bardzo miłą i pomocna dziewczyną, ale od kiedy jej matka zmarła stała się taka...taka...zimna i zamknęła się w sobie. Nie ma ochoty zawierać nowych znajomości, co kiedyś bardzo lubiła. Bardzo jej współczuję, zrobiłbym dla niej wszystko, ale niestety mamy jej nie zwrócę.
Siedziałem właśnie na ławeczce położonej obok pięknego oczka wodnego. Wpatrywałem się w pływające w nim kaczki. Nagle usłyszałem piękną melodie i czyjś anielski głos. Odwróciłem głowę w prawo i ujrzałem siedzącą do mnie tyłem blondynkę. Grała na gitarze i śpiewała piękną piosenkę o miłości. Dostawałem gęsiej skórki gdy słyszałem jej głos, a serce drżało mi jak oszalałe. Czułem się tak, jak jeszcze nigdy do tond. Czułem jakby coś gniotło mi moje narządy wewnętrzne, czułem jakby to były motylki, które chciały rozerwać mój brzuch. Czy to możliwe, że zauroczyłem się w dziewczynie której nie znam? A może tylko reaguję tak na jej piękną barwę głosu? Już chciałem wstać z ławki i podejść do tej dziewczyny, ale w tym momencie podszedł do niej jakiś chłopak z czapką z daszkiem i słuchawkami na szyi. Wstała, przytuliła go i biorąc gitarę wyszła z nim z parku. To pewnie był jej chłopak, czyli nie mam u niej żadnych szans.
Leon
Wiem, że nie robię dobrze próbując oddalić Ally od Austina, ale ja ją...kocham. Zakochałem się w niej już w przedszkolu. Mimo upływu tylu lat moje uczucie do niej nie wygasło. Wciąż jest tak samo mocne i rażące jak dawniej. Ona niestety zakochała się w Austinie, ale ja będę robić wszystko, żeby ją zdobyć. Przekonała mnie do tego Violetta, która chodziła kiedyś z Austinem. Wiem jak bolało ją rozstanie z nim. Obiecywał jej, że po przeprowadzce do Miami nadal będzie utrzymywał z nią kontakt, ale niestety tak się nie stało. Viola chce się teraz na nim zemścić. Nagle moja kieszeń spodni zawibrowała. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Viola. Ciekawe czego znowu ta wredna małpa chce.
-Nie zgadniesz co się stało! Ally słyszała jak Austin mówił o niej jak o jakiejś szmacie!
-To dla tego była taka smutna...
-A co widziałeś się z nią?
-Tak. Pocieszyłem ją i obroniłem przed jakimś kolesiem. Musimy na tego szczyla uważać, bo on może zniszczyć nasz plan.
-Kurde, ona ma więcej adoratorów niż myślałam. W czym wy się tak kochacie? Ale tak poza tym to strasznie się cieszę, że nasz plan ma takie pozytywne dla nas skutki. Gdybym mogła to wyściskałabym cię teraz z całej mojej siły.-powiedziała, a ja po chwili się rozłączyłem. Z jednej strony cieszyłem się z naszego planu, a z drugiej było mi strasznie szkoda Ally, przecież jestem jej przyjacielem i niepowianiem spiskować przeciwko niej.
_______________________________________________________________________________
Hejo moje Miśki! Przepraszam, że tak bardzo spóźniłam się z rozdziałem, ale przez te wakacje złapał mnie taki wielki leń, że po prostu nic mi się nie chce i na dodatek ta przeprowadzka...Nie zaczęło mi się tu podobać od pierwszego dnia czyli od wczoraj. Nie ma to jak pokłócić się ze swoim sąsiadem w swoim wieku już pierwszego dnia. Co do rozdziału to...zepsułam go. Wiem, że mógł być lepszy. Przepraszam, że publikuję takie coś, ale na razie nie jestem w stanie nic innego napisać. Powoli zaczynam wprowadzać resztę moich bohaterów. A tym co mają wonty do bohaterów to wyobraźcie sobie kogoś, kogo chcielibyście w tym opowiadaniu i zamiast czytać np. Federico czytajcie i myślcie, że to np. jakiś James, albo jakoś inaczej, a nie wyzywać mnie, że oglądam za dużo Violetty czy coś w tym stylu.
A teraz o czymś innym. Gdy ostatnio przeglądałam filmiki o Auslly i Raurze natknęłam się na taką parę:"Larker". To połączenie naszej Laury i Parker'a Mack. Moja pierwsza reakcja to oczywiście mina "WTF?!". Zaraz zaczęłam dogłębnie badać tą sprawę i dowiedziałam się, że oni będą grać razem w filmie, który prawdopodobnie wyjdzie w tym roku. A zwie się on: A Sort of Homecoming.
A oto fragment tego filmu:
Wiem, że być może to nie świeże informacje i, że większość z Was o tym wie, ale publikuję to, dla tych co nie wiedzą.
Ps. Nienawidzę tych przeklętych różnic czasowych! U Was jest teraz pewnie 17:00, a u mnie dopiero 12:00.
-Otworzę!-krzyknęłam słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i z uśmiechem spojrzałam na osobę za nimi. Stała tam Trish. Przyszła po mnie i po Bailey do szkoły. No tak...znowu szkoła. Trudne jest życie nastolatka. Ale cóż zrobić?
-Gotowe?- zapytała uśmiechnięta czarnowłosa.
-Pewnie.-powiedziała Bailey, która stała tuż obok mnie. Wyszłyśmy z wielkim uśmiechem na twarzy. Bardzo cieszyłyśmy się ze swojego towarzystwa. Każda chwila spędzona razem jest do nas ważna. Nie przeżyłybyśmy bez siebie długo. Przyjaciel, to taki dziwny człowiek. Wszystko o tobie wie w szczegółach, a mimo to bardzo cię lubi.
Dochodziłyśmy już pod sam budynek szkoły. Uśmiech cały czas nie schodził nam z twarzy. Wydawałoby się, że nic nie zburzy naszego szczęścia.
-Em...Ally może wejdziemy tylnym wejściem?-zapytała zakłopotana Trish.
-Ale dlaczego? Nie możemy wejść do szkoły jak normalni ludzie?-zapytałam.
-Ee...nie bo...tam jest ślisko! Jeszcze się poślizgniemy i coś złamiemy.-powiedziała Bailey.
-No, a inni jakoś wchodzą tamtędy.-powiedziałam spoglądając na sochy i wtedy zrozumiałam dlaczego tak dziwnie się zachowywały. Stała tam Violetta z Austinem.
-Oj i o to tyle krzyku? To mnie już nie rusza. Wiem, że są tylko przyjaciółmi.-powiedziałam spoglądając na rozśmianą Violettę. Uśmiechała się do niego tak uwodzicielko, że mnie od środka zaczęła zżerać zazdrość. Spojrzałam na nią zabójczym wzrokiem i odwróciłam się do moich przyjaciółek.
-Zaufanie jest najważniejsze, aczkolwiek to jest wyjątek i nic się nie stanie jak ich podsłucham.-powiedziałam biegnąc po cichu w ich stronę, a one ruszyły za mną. Schowałyśmy się za najbliższym krzakiem i słuchałyśmy.
-Austin nie rozumiem po co ty wychodzisz gdzieś z tą całą Dawson. Nie widzisz jaka ona jest?
Już zapomniałeś jak ją zawsze nazywałeś? Co, może teraz się tego wyprzesz?
-Ja nie ukrywam tego co o niej mówiłem. Może powiedziałem, że zachowuje się jak dziwka bez serca. Tylko szuka okazji, żeby znaleźć sobie nowego, bo po paru tygodniach już każdy się jej nudzi, że zachowuje się jak jakaś księżniczka...-dalej już nie słuchałam. Miałam już tego wszystkiego dość. Nie rozumiem Austina. Raz mówi, że chce do mnie wrócić, a potem, obgaduje mnie za plecami. On jest fałszywy. To czas, żeby raz na zawsze zerwać z nim kontakt. Nie mogę się przyjaźnić, a co dopiero być z kimś takim jak on.
Krocząc korytarzem, szybko mrugałam, żeby się nie popłakać.. Oczy miałam zaszklone, a policzki czerwone od złości. W jednej chwili byłam smutna i wściekła. Nie wiem jak mogłam zaufać tak fałszywej osobie.
-Hej Ally. Coś się stało? Dzisiaj w ogóle się do mnie nie odezwałaś. -powiedział Austin, podchodząc do mnie, a ja nie patrząc na niego, wyminęłam go. Wszystko byłoby dobrze, gdyby on nie złapał mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie! -powiedziałam wyrywając dłoń.
-Ale co się stało?
-Z tego nie muszę ci si chyba tłumaczyć!
-Ale dlaczego jesteś na mnie obrażona?
-Dlaczego?! Sam powinieneś to wiedzieć!
-Nie rozumiem o co ci chodzi?
-O ten tramwaj co nie chodzi!
-Ally!-krzyknął już troszkę wkurzony chłopak.
-Austin!
-Powiesz mi w końcu?
-A co mówiłeś dzisiaj Violi przed szkołą?-zapytałam, a on się zamyślił, a potem zrobił zdziwioną minę.
-Słyszałaś?
-Wiesz....takie wyznania dotyczące tego co myślisz o danych ludziach mógłbyś zostawić dla siebie, albo przynajmniej nie gadać tego przed szkołą.-powiedziałam odchodząc.
-Ally, ale to nie tak!-krzyknął za mną, ale ja tylko pomachałam mu na odchodne nie patrząc na niego. Co on sobie myśli? W końcu wiem co o mnie sądzi. Nawet nie potrafi powiedzieć mi tego prosto w twarz. Jest zwykłym tchórzem bez uczuć. Jestem na niego strasznie wścieła. Jak można być takim idiotą?! Nienawidzę go! Szkoda, że nie dostrzegłam jego prawdziwego oblicza przed zakochaniem się w nim. To Dez wpakował mnie w te bagno. Austin tutaj do niego przyjechał, a nie do mnie. Boże, na ilu ludziach muszę się jeszcze zawieść, aby zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować?
Przez emocje, które mną targały postanowiłam odpuścić sobie dzisiejsze lekcje. Tak, Ally poszła na wagary i to nie pierwszy raz. Na lekcji w ogóle bym się nie skupiła, a może nawet bym się popłakała. Mimo że próbuję udawać twardą, to i tak gdzieś w środku jestem tą samą wrażliwą dziewczyną co kiedyś. Chodziłam sobie właśnie po parku, trzymając ręce w kieszeniach i patrząc na piękną otaczającą mnie zieleń. Szkoda, że u nas w Miami zawsze jest ciepło. Czasami żałuję, że nie mieszkam w państwie, w którym są cztery pory roku. Teraz pewnie byłaby jesień. Z drzew opadałyby liście, pogoda byłaby coraz chłodniejsza, a zwierzęta zbierałby zapasy na zimę.
-Już niedługo zaatakuje. Ciesz się tą wolnością puki ją masz, bo powoli ci się kończy.-powiedział ktoś, tuż obok mojego ucha. Gwałtownie odwróciłam głowę i spostrzegłam tam Zacka.
-Co? O co ci chodzi? Co masz na myśli? Nie możesz w końcu dać mi spokoju?
-Oj złotko widzę, że nic nie rozumiesz. Za niedługo znowu będziesz moja i tylko moja, i nie obchodzi mnie czy ty tego chcesz czy nie.-powiedział śmiejąc się.
-Ty jesteś nie normalny!
-Ojć złotko. Mów sobie co chcesz, ale ja i tak nie odpuszczę.-powiedział przybliżając się do mnie, ale ja gwałtownie go odepchnęłam.
-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęłam.
-Kochanie...Nie zgrywaj takiej niedostępnej.
-Nie mów do mnie kochanie! I z łaski swojej weź się ode mnie odczep!
-Nie mógłbym tego zrobić. Bo za bardzo mnie pociągasz.-powiedział próbując mnie pocałować, ale ja dałam mu z liścia.
-Kotku przesadziłaś!-wysyczał łapiąc mnie za nadgarstki. Już wyciągał rękę żeby mi coś zrobić, ale na szczęcie podbiegł do nas Leon i wyszarpał mnie z uścisków Zacka.
-Ty chyba dawno w mordę nie dostałeś!-wrzasnął Leon.
-Nie wiem kim jesteś kolesiu, ale weź się odpierdol od mojej dziewczyny.-powiedział łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc w swoją stronę.
-Pff...dziewczyny?! Tobie się coś chyba w głowie poprzestawiało!-oburzyłam się.
-Ale kochanie. Co ty opowiadasz?
-Weź się od niej odwal bo zadzwonię na policję!
-Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. Nie musisz wzywać psów, ja już się ulatniam.-powiedział podnosząc ręce. Zack zniknął z mojego pola widzenia, ale mimo to, ja i tak nie potrafiłam dość do siebie. Zastanawiała mnie, co by się stało gdy nie zjawił się Leon. Chwila...co właściwie robi tu Leon?
-Leon...a ty nie masz teraz lekcji?
-Mam. Zresztą tak samo jak ty.-powiedział. No tak, wagary.
-Dziękuję ci. Gdyby nie ty, to nie wiem co by się teraz ze mną stało.
-Nie ma za co. Ale co to był za chłopak?
-To...mój były. Kiedyś mnie zdradził, a teraz chce do mnie wrócić.
-Zrobił ci coś?
-Nie...-powiedziałam chowając swoje zaczerwienione nadgarstki. Nie chciałam żeby wiedział, że on mi grozi. Wtedy kazałby mi iść z tym na policję, a ja tego właśnie chcę uniknąć. Zack zapewne dowiedziałby się, że na niego doniosłam, a wtedy to już by na serio było po mnie. On jest nieobliczalny.
Narrator
Dwójka wagarujących przyjaciół zmierzła właśnie w kierunku szkoły. Trwali w milczeniu. Sytuacja która miała miejsce przed chwilą siedziała cały czas w ich głowach. Jeden z dwójki przyjaciół był strasznie wystraszony. Wiedział, że te groźby nie ustaną tak szybko. Drugi zaś wiedział, że ta sytuacja jest poważna i nie może patrzeć na to z daleka. Tymczasem pewien chłopak o imieniu Zack knuł właśnie plan, żeby wyeliminować z gry wszystkie przeszkody i zdobyć swoją byłą.
Federico
Park, to miejsce do którego ludzie przychodzą, żeby zaznać spokoju. Przychodzą tutaj grupkami, parami i w pojedynkę. Często przychodzą tu się wypłakać, lub obmyśleć sprawy, które dręczą ich myśli. Ja bardzo lubię to miejsce. We Włoszech był według mnie najpiękniejszy park na świecie. Bardzo tęsknię za Rzymem, za Europą, za Italią...Niestety musiałem się przeprowadzić. Wyprowadziłem się gównie przez Violette. To jej rodzina załatwiła mojej wizę, pracę i dom. Castillo ściągnęła mnie tu bo ma niby jakiś chytry plan. Nawet sam nie wiem co to za plan, ale mam jej w tym pomóc, a ja nie mogę jej odmówić, bo przyjaźnie się z nią od dziecka. Przyjaciele powinni sobie pomagać. Ona też mi bardzo pomogła. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi czegoś, czego będzie później żałować. Już nie raz przez takie coś cierpiała. Pamiętam jak kiedyś była bardzo miłą i pomocna dziewczyną, ale od kiedy jej matka zmarła stała się taka...taka...zimna i zamknęła się w sobie. Nie ma ochoty zawierać nowych znajomości, co kiedyś bardzo lubiła. Bardzo jej współczuję, zrobiłbym dla niej wszystko, ale niestety mamy jej nie zwrócę.
Siedziałem właśnie na ławeczce położonej obok pięknego oczka wodnego. Wpatrywałem się w pływające w nim kaczki. Nagle usłyszałem piękną melodie i czyjś anielski głos. Odwróciłem głowę w prawo i ujrzałem siedzącą do mnie tyłem blondynkę. Grała na gitarze i śpiewała piękną piosenkę o miłości. Dostawałem gęsiej skórki gdy słyszałem jej głos, a serce drżało mi jak oszalałe. Czułem się tak, jak jeszcze nigdy do tond. Czułem jakby coś gniotło mi moje narządy wewnętrzne, czułem jakby to były motylki, które chciały rozerwać mój brzuch. Czy to możliwe, że zauroczyłem się w dziewczynie której nie znam? A może tylko reaguję tak na jej piękną barwę głosu? Już chciałem wstać z ławki i podejść do tej dziewczyny, ale w tym momencie podszedł do niej jakiś chłopak z czapką z daszkiem i słuchawkami na szyi. Wstała, przytuliła go i biorąc gitarę wyszła z nim z parku. To pewnie był jej chłopak, czyli nie mam u niej żadnych szans.
Leon
Wiem, że nie robię dobrze próbując oddalić Ally od Austina, ale ja ją...kocham. Zakochałem się w niej już w przedszkolu. Mimo upływu tylu lat moje uczucie do niej nie wygasło. Wciąż jest tak samo mocne i rażące jak dawniej. Ona niestety zakochała się w Austinie, ale ja będę robić wszystko, żeby ją zdobyć. Przekonała mnie do tego Violetta, która chodziła kiedyś z Austinem. Wiem jak bolało ją rozstanie z nim. Obiecywał jej, że po przeprowadzce do Miami nadal będzie utrzymywał z nią kontakt, ale niestety tak się nie stało. Viola chce się teraz na nim zemścić. Nagle moja kieszeń spodni zawibrowała. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Viola. Ciekawe czego znowu ta wredna małpa chce.
-Nie zgadniesz co się stało! Ally słyszała jak Austin mówił o niej jak o jakiejś szmacie!
-To dla tego była taka smutna...
-A co widziałeś się z nią?
-Tak. Pocieszyłem ją i obroniłem przed jakimś kolesiem. Musimy na tego szczyla uważać, bo on może zniszczyć nasz plan.
-Kurde, ona ma więcej adoratorów niż myślałam. W czym wy się tak kochacie? Ale tak poza tym to strasznie się cieszę, że nasz plan ma takie pozytywne dla nas skutki. Gdybym mogła to wyściskałabym cię teraz z całej mojej siły.-powiedziała, a ja po chwili się rozłączyłem. Z jednej strony cieszyłem się z naszego planu, a z drugiej było mi strasznie szkoda Ally, przecież jestem jej przyjacielem i niepowianiem spiskować przeciwko niej.
_______________________________________________________________________________
Hejo moje Miśki! Przepraszam, że tak bardzo spóźniłam się z rozdziałem, ale przez te wakacje złapał mnie taki wielki leń, że po prostu nic mi się nie chce i na dodatek ta przeprowadzka...Nie zaczęło mi się tu podobać od pierwszego dnia czyli od wczoraj. Nie ma to jak pokłócić się ze swoim sąsiadem w swoim wieku już pierwszego dnia. Co do rozdziału to...zepsułam go. Wiem, że mógł być lepszy. Przepraszam, że publikuję takie coś, ale na razie nie jestem w stanie nic innego napisać. Powoli zaczynam wprowadzać resztę moich bohaterów. A tym co mają wonty do bohaterów to wyobraźcie sobie kogoś, kogo chcielibyście w tym opowiadaniu i zamiast czytać np. Federico czytajcie i myślcie, że to np. jakiś James, albo jakoś inaczej, a nie wyzywać mnie, że oglądam za dużo Violetty czy coś w tym stylu.
A teraz o czymś innym. Gdy ostatnio przeglądałam filmiki o Auslly i Raurze natknęłam się na taką parę:"Larker". To połączenie naszej Laury i Parker'a Mack. Moja pierwsza reakcja to oczywiście mina "WTF?!". Zaraz zaczęłam dogłębnie badać tą sprawę i dowiedziałam się, że oni będą grać razem w filmie, który prawdopodobnie wyjdzie w tym roku. A zwie się on: A Sort of Homecoming.
A oto fragment tego filmu:
Ps. Nienawidzę tych przeklętych różnic czasowych! U Was jest teraz pewnie 17:00, a u mnie dopiero 12:00.